piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział XII.

— Co ty tu robisz? — powiedziała, mrużąc oczy. Nie tyle, że była wściekła. Po prostu była skołowana. Nie miała pojęcia, jak ojciec ją znalazł. Zacierała przecież za sobą wszelkie ślady. A może coś przypadkiem przeoczyła? — Co robisz w moim domu? A co najważniejsze, co robisz w Konoha?
— Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć, dziewczyno — warknął, rozglądając się z niesmakiem po kuchni. Dla Nobuchiki Shinobu nie liczyło się nic poza pieniędzmi; mężczyzna od zawsze otaczał się pięknymi i drogimi przedmiotami, których pozbawiony był dom Akiry. — Nie rozumiem, jak możesz żyć w takim... miejscu.
Szatynka zacisnęła zęby. Zrozumiała, do czego zmierzał. Mówiąc to, nie miał na myśli tylko i wyłącznie jej domu. Chodziło mu o całą wioskę.

— Wyjdź. Nie jesteś mile widziany tutaj.
Brunet spojrzał na nią takim wzrokiem, że Akirę przeszedł dreszcz. Jej ojciec nigdy nie miał przyjaznego spojrzenia. Zawsze spoglądał na ludzi jak na robactwo. Wyjątek stanowiła jedna osoba — jej własna matka. Być może dlatego czasami traktował Akirę łagodniej. Ponieważ przypominała mu żonę. Były jednak czasy, kiedy dziewczyna bała się swego ojca. Jeszcze nie dalej jak dwa lata temu nigdy nie sprzeciwiłaby się mu. Teraz jednak była inna.
— Nie wrócę z tobą do domu, ojcze. Kraj Kwitnących Róż już dawno przestał być moim domem. Teraz to ta wioska nim jest. Nie zmienisz tego. Nie masz prawa.
— Mam prawo i to zrobię. W tej chwili wracasz ze mną do domu, młoda damo. I bez dyskusji.
Akira założyła ręce na piersiach, ani myśląc posłuchać ojca. Skończyła się era panowania cesarza Nobuchiki Shinobu. Już nie miała zamiaru być jego psem na posyłki.
— Nie.
Starszy mężczyzna uniósł w zdumieniu ciemne brwi.
— Co znaczy „nie”?
Przełknęła ślinę.
— Nie to znaczy nie. Nie będziesz mi więcej mówić, co mam robić.
                Widziała, jak zaciska szczęki. Po chwili pstryknął palcami. Akira zauważyła cień za sobą. I nie był to jej cień.
        Obróciła się i spostrzegła ochroniarza swojego ojca. Był to bardzo wysoki i zwalisty mężczyzna całkowicie wygolony na łyso.
        — Przykro mi, panienko — Uniósł rękę, by uderzyć ją w kark. Akira jednak błyskawicznym ruchem złapała go za ramię, jedną nogę wbijając mu w brzuch i przewaliła go na podłogę, gdzie znieruchomiał. Przepraszam, Kuchiki, pomyślała. Kątem oka widziała, że ojciec patrzy się na nią w osłupieniu. Przed chwilą rozłożyła na łopatki mężczyznę mierzącego ponad dwa metry wzrostu i ważącego grubo ponad sto kilo zupełnie tak, jakby był lekki jak piórko. Akira sama nie wiedziała, jak to zrobiła. Jak do tej pory nie mogła przewrócić Kakashiego, choć ten był połowę mniejszy od Kuchiki. Może poczuła, że jest zagrożona? W każdym bądź razie nie miała pojęcia, jak znalazła siłę, aby powalić faceta, który był pięć razy od niej większy.
        Spojrzała na ojca. Twarz mężczyzny zrobiła się kredowo biała, na czole perliły się krople potu.
        — J-jak to zrobiłaś, Akira? — spytał drżącym głosem.
        — Nie wiem. Odruchowo. — Popatrzyła na swoje dłonie, które lekko drżały. Wewnątrz nich czuła jakieś dziwne swędzenie, zupełnie tak, jakby ktoś łaskotał ją piórkiem. Do tego wydawało się jej, że zobaczyła delikatną, bladoniebieską poświatę emanującą z jej palców. Wrażenie jednak szybko znikło i Akira uznała, że jej się przywidziało.

◊◊◊◊◊

        Nobuchiki Shinobu nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Od samego początku wiedział, że z jego najstarszą córką coś jest nie tak. Kiedy miała pięć lat, Akira potrafiła wejść na piętnastometrowe drzewo i zawisnąć głową w dół na jednej z gałęzi, w ogóle nie czując napływającej do mózgu krwi. Gdy miała siedem lat mogła przebiec po powierchni wody spory kawałek. Ale nie to było najdziwniejsze. Sześć lat temu podczas gdy ta miała napad lunatykowania, spostrzegł, że jego córka umie chodzić po ścianach. Pionowo! Wtedy naprawdę się przeraził. Nie tym, że dziewczynce może się coś stać. Przeraził się tym, co ludzie powiedzą, kiedy odrkyją, że Akira jest wybrykiem natury.
        Tylko że podejrzewał, co się z nią dzieje. Czuł, że pewnego dnia to się stanie. Kiedy Akira stanie się niebezpieczna.
        Musiał coś z tym zrobić.
        Musiał zmusić córkę, by wróciła do domu.

◊◊◊◊◊

        — Izumi za tobą tęskni. Nie widziała cię już pół roku. Kiedy zamierzasz się z nią zobaczyć? — Usłyszała. Jej młodsza o sześć lat siostra była jej słabym punktem. Akira kochała Izumi miłością bezgraniczną, taką która przewyższa nawet tę rodzicielską. Wszystko by dla niej zrobiła. Nie znosiła jednak, kiedy ojciec wysługiwał się młodszym z dzieci, aby móc szantażować Akirę.
        — Czy ty nie masz za grosz skrupułów? Będziesz mnie szantażował moją własną siostrą a twoją córką? — podniosła głos. Tego było już za wiele.
        — To nie jest szantaż, Akira.
        Prychnęła.
        — Jak to nie jest? Sugerując, żebym zobaczyła się z Izumi, próbujesz mnie zmuścić do opuszczenia Konoha. Dobrze wiesz, jaka Izumi jest mi bliska i to perfidnie wykorzystujesz! — Mimo tego i tak tęskniła za siostrą. Jak do tej pory to ich najdłuższa rozłąka. Po śmierci matki, to Akira zajmowała się dziewczynką, to ona ją wychowywała. To Akira wpoiła młodej zasady moralne i to, jak ma postępować z ludźmi, aby ją szanowali. Nie ojciec ani tym bardziej nie matka. Ona. Dlatego też nie mogła tego wszystkiego znieść.
        — Czyli nie wracasz.
        Pokręciła głową.
        — Nie twierdzę, że nigdy nie wrócę. Po prostu nie godzę się na to, co próbujesz zrobić, tato. Szantażem nic nie wskórasz. Będzie tylko gorzej. I tak, chcę się zobaczyć z Izumi, nawet nie wiesz jak bardzo. Ale nie za taką cenę. Nie za cenę szantażu. Choć raz zachowaj się jak ojciec, którym powinieneś być. Zainteresuj się życiem swoich dzieci i tym, co przeżywają. A jeśli chcesz nakłonić jedno z nich do powrotu do domu, poproś. Po prostu poproś.
        Mówiąc to, patrzyła w te ciemne, nieczułe oczy. Z początku nic w nich nie mogła dostrzec, ale po kilku sekundach coś zaczęło się dziać. Brązowe tęczówki zaczęły mięknąć. Pierwszy raz widziała, żeby ojciec odczuwał jakiekolwiek emocje.
        — Masz rację, Akira — rzekł. — Nie powinienem był mówić czegoś takiego. Proszę cię, wróć do domu. — dodał spokojnym, miękkim głosem.
        I wtedy Akira zmiękła. Zrozumiała że mimo protestów nic nie wskóra. Mężczyzna miał rację. Nie pasowała do Konoha. To nie był jej dom. Musiała opuścić tę wioskę. Nie wiedziała tylko jednego — czy ojciec znów nią nie manipuluje.
        — Dobra, wrócę. Ale jak zobaczę, że znów coś kombinujesz... Natychmiast się wyprowadzam.
        Pokiwał powoli głową.
        — Jak sobie życzysz.

◊◊◊◊◊

        — Czy ja aby dobrze zrozumiałam? — Tsunade patrzyła się z powątpiewaniem na Akirę, która stała przed jej biurkiem w towarzystwie ojca. — Chcesz rzucić to wszystko i wrócić?
        — Hai. Właśnie to zamierzam zrobić.
        — A co z tym wszystkim? Zamierzasz zostawić to w cholerę? Co powiem Kakashiemu?
        Na dźwięk jego imienia zesztywniała, ale starała się nie okazać tego, że coś się z nią dzieje.
        — Coś pani wymyśli. I tak nie miałam tutaj przyjaciół — Nie znosiła kłamać, nie miała jednak wyjścia. Musiała się odciąć.
        — Igrasz z ogniem, dziewczyno, ale niech ci będzie. Coś wykombinuję. Możesz odejść.
        Akira ukłoniła się, pożegnała, po czym odwróciła by odejść. Już zamierzała chwycić klamkę, ale Tsunade znów się odezwała:
        — Pamiętaj jednak, że zawsze będziesz tu mile widziana.
        — Dziękuję, Tsunade-sama — Wyszła z gabinetu Hokage. Jedno miała już z głowy. Teraz tylko wrócić do domu, spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszać do portu, gdzie najpewniej czekał jacht ojca.
        Schodząc na dół, nie odzywała się. Jeśli to zrobi, to się rozpłacze. Pchnęła ciężkie, czerwone drzwi i znalazła się na zewnątrz budynku. Ciężkie, stalowoszare chmury doskonale odzwierciedlały jej nastrój. Zaraz zacznie padać, pomyślała, wpatrując się w niebo.
        I rzeczywiście. Kilka sekund później poczuła na twarzy pierwszą kroplę. Z początku tylko kropiło, ale dziewczyna podejrzewała, że za moment przerodzi się to w ulewę.
        — Akira, chodź, zaraz zacznie lać.
        — Dogonię cię. Idź, wiesz, jak trafić.
        Nobuchiki patrzył się przez chwilę na córkę stojącą w deszczu, ale po chwili ruszył szybkim krokiem w stronę domu Akiry.
        Szatynka wciąż stała w deszczu, ani myśląc się ruszyć. Nogi jakby wrosły jej w ziemię.
        — Akira!
        Nagle zamarła. Bała się odwrócić. Ale i tak to zrobiła.
        Pod dachem jednego z budynków zauważyła Kakashiego. Mężczyzna był cały przemoczony. Srebrne włosy mężczyzny opadały mu na twarz.
        — No nie stój tak!
        Nie ruszyła się. Hatake zauważył to i przebiegł kilka kroków, po czym złapał dziewczynę za rękę i pociągnął ją z powrotem pod dach. Zauważył, że Akira się trzęsie, więc przyciągnął ją do siebie. Starał się nie zwracać uwagi na to, że cały zesztywniał.
        — Kakashi, puść mnie, proszę... — szepnęła, starając się od niego odsunąć. — Powinnam wracać do domu. Muszę się spakować.
        Spojrzał na nią pytająco.
        — Spakować? Po jakie licho?
        Czyli jeszcze o niczym nie wie, pomyślała, przygryzając wargę.
        — Nie wiesz... Tak myślałam... — Popatrzyła w bok, nie chcąc, aby Kakashi widział, jak łzy zbierają się w jej oczach. — Wyjeżdżam. Prawdopodobnie na stałe.
        Kolana się pod nim ugięły, kiedy to usłyszał. To nie mogła być prawda. Po prostu nie mogła!
        — D-dlaczego, Akira?
        Szatynka przełknęła ślinę.
        — Zrozumiałam, że tu nie pasuję. Konoha nigdy nie będzie moim domem, rozumiesz? Poza tym nic mnie tu nie trzyma, nie mam tutaj przyjaciół, więc... Już pójdę.
        Wyszarpnęła się z jego uścisku, odwróciła i zrobiła krok w przód, zamierzając odejść. Musiała jak najszybciej stąd uciec, bo inaczej nie wytrzyma i się po prostu rozpłacze.
        Wtedy jednak usłyszała coś, co spowodowało, że się zatrzymała.
        — A ja to co? Nie jestem czymś, co cię tu trzyma?
        Odetchnęła głęboko, po czym rzekła:
        — Nie. Nie jesteś.
        Powiedziała to z takim bólem, że wydawało jej się, że za moment upadnie. Jednak należało to powiedzieć, tak będzie łatwiej. Łatwiej dla Kakashiego, bo na pewno nie dla niej. Znając sprawę, Akira będzie przeżywać rozłąkę przez bardzo długi czas.
        Nie patrząc na mężczyznę, odeszła.
        Nigdy jeszcze tak nikogo nie okłamała.

◊◊◊◊◊

        Cały jego świat runął. Burze meteorytów, tsunami i trzęsienia ziemi przewinęły się przez jego umysł, niszcząc wszystko, co ten zdołał zbudować. Kolejna kobieta, którą obdarzył głębokim uczuciem, miała go za nic.
        Wszystko straciło sens. Nie miał już żadnego powodu do życia. Cała sytuacja go przerosła.
        Upadł.
        Nie zwrócił uwagi na to, że leży w błocie. Nic nie miało znaczenia. Chciał umrzeć.
        Zamknął oczy i rozpłakał się.

◊◊◊◊◊

        Jeszcze tego samego dnia zerwała z Hideo. Oznajmiła mu, że nic do niego nie czuje i nie poczuje oraz przeprosiła go za to, że go zwodziła przez cały ten czas. Z początku chłopak nie chciał w to wszystko uwierzyć, ale kiedy zrozumiał, że Akira mówi poważnie, zmrużył oczy i rzekł zimnym głosem:
        — Dobrze. Skoro tak twierdzisz. Nie kochasz mnie. Rozumiem.
        Po tych słowach odszedł, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem.

◊◊◊◊◊

        — Jesteś gotowa, Akira? — Zacisnęła szczęki w determinacji.
        — Jestem. Pora wracać do domu.
        Poprawiła ramiączka plecaka i weszła na pokład jachtu.
        Zostawiała wszystko za sobą.

◊◊◊◊◊

        Rejs trwał prawie dwa tygodnie, ale Akira miała wrażenie, że cała podróż dłuży się w nieskończoność. Minuty wlokły się jak godziny. Godziny wlokły się jak dni. A dni wlokły się jak tygodnie.
        Dziewczyna cały ten czas spędziła w swojej kajucie, gdzie próbowała nie płakać. Było to trudne, bo wciąż w głowie miała twarz Kakashiego, której za nic nie potrafiła się pozbyć. Mimo tego i tak każdej nocy jej poduszka była cała przemoczona, a rano odkrywała czerwone i opuchnięte oczy, kiedy patrzyła w lustro.
        Mogła próbować oszukiwać samą siebie, ale serce i umysł wiedziały swoje. Wiedziały, że tak łatwo nie przestanie kochać mężczyzny, którego uważała za miłość swojego życia.

◊◊◊◊◊

         — Akira! — W jej stronę biegła Izumi. Dziewczynka płakała z radości. Nie widziała siostry od kilku miesięcy i bardzo za nią tęskniła.
        Izumi prawie w ogóle nie była podobna do Akiry. Na pewno nie pod względem wizualnym. Młodsza Shinobu szczyciła się szczupłą, wręcz chudą budową ciała, czarnymi jak noc włosami i oczami barwy czekolady.
        — Aleś ty wyrosła, młoda — powiedziała Akira, przytulając do siebie siostrę. Nie dalej jak pół roku temu Izumi sięgała dziewczynie do podbródka. Teraz były niemal tego samego wzrostu, co nie napawało szatynki optymizmem. Wszystko wskazywało na to, że siostra niedługo ją przerośnie.
        — Jeszcze trochę, a będę tak wysoka jak ty, Akira — Uśmiechnęła się szeroko.
        — Jeszcze trochę, a mnie przewyższysz o głowę — Izumi jak zawsze potrafiła poprawić jej nastrój. — Chodźmy lepiej do domu. Wszystko ci opowiem, bo widzę, że ciekawość aż cię roznosi.
        Obie zaniosły bagaże do dawnego pokoju Akiry. Sypialnia była prawie tak samo duża jak jej dom w Konoha. Nie podobało jej się to. Nie rozumiała, po co jej taki wielki i niepraktyczny pokój.
        Szybko się rozpakowała, a potem zaczęła opowiadać siostrze, co przeżyła w Konoha. Izumi była jak do tej pory jedyną wtajemniczoną osobą z jej rodziny. To właśnie ona zaproponowała dziewczynie, by zaczęła realizować swoje marzenia. Przez prawie pół roku nic ojcu nie mówiła, a kiedy Akira zapytała się, czy zdradziła tajemnicę, tamta zaprzeczyła. Wyznała natomiast, że mężczyzna dowiedział się tego od jednego z rybaków. A więc dlatego mnie znalazł..., przyszło jej do głowy.
        Szatynka ziewnęła przeciągle i zamrugała oczami. Była potwornie zmęczona. Płaczem i nieprzespanymi na morzu nocami.
        Powiedziała Izumi, że chciałaby się przespać w normalnym łóżku, a ta tylko kiwnęła głową i wyszła z pokoju, sugerując, że gdyby Akira czegoś chciała, to ma wołać.
        Dziewczyna przebrała się szybko w piżamę i weszła pod kołdrę. Zasnęła, wsłuchując się w szum fal.

◊◊◊◊◊

        Izumi jak tylko przytuliła siostrę, wiedziała, że coś jest nie tak. Akira nigdy nie była tak przygnębiona. Nawet jak zakochała się w Subaru. Akira co prawda ukrywała, co czuje, ale Izumi to wychwyciła. Jej siostra znów się nieszczęśliwie zakochała. Tyle, że teraz było zdecydowanie gorzej.
        Przez ścianę słyszała płacz dziewczyny, która próbowała to stłumić.
        Izumi nie wiedziała jednak, kim był chłopak bądź mężczyzna, którego dażyła uczuciem. Akira nic jej nie powiedziała.
        Brunetka leżała na łóżku i patrzyła się w sufit, myśląc nad tym. Chwilę później przeniosła wzrok na okno zajmujące całą przeciwległą ścianę. Dziewczynka miała doskonały widok na mały mostek łączący ich dom z oceanem. Za zaskoczeniem odkryła, że jakaś postać idzie w stronę wody, a po chwili rozpoznała w niej Akirę.
        Niewiele myśląc, dwunastolatka wstała, założyła buty i wyszła w noc. Świecił Księżyc i na niebie nie było żadnej chmurki, przez co było nieco zimno. Zadrżała, ale nie wycofała się.
        Poszła za siostrą.
        Widziała, jak ta siada na mostku i zanurza stopy w wodzie, po czym zaczyna patrzeć się w niebo. Po chwili znów usłyszała cichy płacz.
        Przyspieszyła kroku. Minutę później stała nad Akirą, patrząc na nią zbolałym wzrokiem.
        — Co się stało?
        Jej siostra zesztywniała i odwróciła się do niej, ocierając łzy.
        — Nic, Izumi. Nic się nie stało. Musiałam się przewietrzyć. Wracaj do środka, przeziębisz się.
        Brunetka usiadła obok, nic sobie nie robiąc ze słów siostry.
        — Widzę, że coś się dzieje. Powiedz mi.
        Akira pokręciła głową.
        — Nie zrozumiesz, młoda. To wszystko jest... Skomplikowane.
        — Znów się zakochałaś.
        I wtedy Akira zrozumiała, że nie może dłużej tego ukrywać przed siostrą.
        — Tak, Izumi. Zakochałam się. Ale nie mogę mu tego powiedzieć.
        Poczuła na sobie badawczy wzrok młodszej siostry.
        — Dlaczego nie?
        Westchnęła.
        — Jakby ci to powiedzieć, młoda... Kakashi...
        Dwunastolatka o mało nie wpadła do wody, jak usłyszała imię, które wypowiedziała Akira.
        — Kakashi? Kakashi Hatake? Ten sławny ninja? — Izumi wydawało się, że to nie mógł być zwykły zbieg okoliczności. To by było zbyt proste.
        — Znasz go? — Akira nie kryła zaskoczenia.
        Izumi wzruszyła ramionami.
        — Jest sławny, więc to chyba normalne. Ale nieważne. Gadaj lepiej, co z tym wszystkim zrobisz.
        — Nic. Nic z tym nie zrobię. Nie mogę go kochać, Izu. To on mnie szkolił. Poza tym jest ode mnie starszy i tak naprawdę mógłby mieć każdą kobietę. Wystarczy, że pstryknąłby palcami. Dlaczego miałby zwrócić uwagę na taką gówniarę jak ja? — wyznała cichym głosem.
        Izumi uśmiechnęła się lekko. Jej starsza siostra wciąż nie rozumiała, jaka jest ładna. Ona, jako ta młodsza, zawsze zazdrościła jej urody. Akira zawsze była dziewczyną, która miała największe powodzenie wśród chłopaków. Dziewczynka nie mogła zliczyć, ile razy potencjalni adoratorzy ustawiali się pod oknem osiemnastolatki.
        — Musiałby być naprawdę ślepy i głupi, by nie zauważyć tego, jaka jesteś śliczna.
        — Nie jestem śliczna — odgryzła się Akira. Osobiście sądziła, że jest całkowicie przeciętna. — Nie jestem, nie byłam i nie będę śliczna.
        Przez tę całą miłość, całkowicie przestała myśleć racjonalnie.
        — Choć z drugiej strony... Ostatnio zaczął się dziwnie zachowywać. Unikał mnie, nie odzywał się albo udawał, że mnie nie zna. Jakby tego było mało, cały się spinał, jak któreś dotknęło drugiego. Nie wiem, dlaczego.
        — Ale ja wiem — Akira spojrzała pytająco na siostrę. — A przynajmniej się domyślam. Tak jak stwierdziłaś, zachowanie Kakashiego jest dziwne. Nie wpadłaś jednak na to, co spowodowało, że tak postępuje. Nie pomyślałaś, że się tak zachowuje dlatego, że sam coś do ciebie czuje?
        Musiała się roześmiać. To, co powiedziała Izumi, było tak niedorzeczne, że Akira nie wiedziała, co innego mogłoby zrobić.
       — Teraz to mnie rozbawiłaś! Kakashi miałby coś do mnie czuć? Może jeszcze powiesz, że mnie kocha, co? — Akira wstała. Niepotrzebnie mówiła o tym wszystkim siostrze. W dodatku młodszej, która nie miała żadnego pojęcia o miłości.
        Izumi również wstała.
        — Możesz mi nie wierzyć, ale to naprawdę tak wygląda. Pomyśl trochę. Nie wydaje ci się to dziwne? Jeżeli Kakashi faktycznie coś do ciebie czuje...
        — Ale...
        — Posłuchaj mnie przez chwilę — Szatynka nigdy jeszcze nie słyszała, by Izumi odzywała się tak stanowczym i nie znoszącym sprzeciwu głosem. — Załóżmy, ale tylko załóżmy, że do ciebie coś czuje. Co wtedy zrobisz? Będziesz w sobie to wszystko dusić? Nie dasz rady. W końcu przyjdzie taki moment, że się załamiesz. Ale wtedy będzie za późno. Dlatego powinnaś coś z tym zrobić. Powiedz mu, że go kochasz. Nic się nie stanie, a tobie spadnie kamień z serca. Będziesz też wiedzieć, czy żywi do ciebie jakieś głębsze uczucia, czy może uważa cię tylko za swoją znajomą.
        Akira nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Była za bardzo zszokowana, by to zrobić. Nigdy się nie spodziewała, że Izumi powie coś takiego. Stwierdziła, że jej młodsza siostra jest czasami mądrzejsza od niej samej. W tym wypadku też miała rację. Powinna powiedzieć Kakashiemu, że go kocha. Nie obchodziło ją już, co się z nią po tym wszystkim stanie, to nie było ważne. Nie mogła okłamywać siebie i mężczyzny, którego kocha. Przede wszystkim jego. Hatake oprócz Izumi był najważniejszą osobą w jej nędznym życiu i Akira chciała, żeby tak pozostało.
        — Wiesz co? Czasami jesteś mądrzejsza niż my wszyscy razem wzięci, Izumi. Muszę mu to powiedzieć. Nie mogę go tak oszukiwać, to złe. Wrócę do Konoha i wyznam Kakashiemu, co do niego czuję. Muszę tylko obmyślić plan kiedy i jak to zrobię — Objęła siostrę ramieniem i razem udały się do ciemnego domu.


Co za słodki dzieciaczek był z tego Kakasia <3 *.*


Wiem, że dawno mnie tu nie było, rozdział miałam opublikować w maju, a już mamy niemal połowę czerwca... Przepraszam, ale pisałam matury, do tego jakoś nie chciało mi się pisać notki, mimo że miałam wenę. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Jeszcze raz przepraszam. A w międzyczasie zapraszam do czytania.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Kordelia | WS | X | X | X | X | X.