Nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Akira odeszła, a on, idiota, jej nie zatrzymał. Z drugiej strony co mógł począć? Powiedzieć jej, że ją kocha? Tak po prostu?
Chociaż... Może wtedy to wszystko inaczej by się potoczyło? A może i nie. Nawet gdyby wyznał jej swoje uczucia, to nic by nie zmieniło, nic by nie dało.
Mimo wszystko naprawdę był głupi. W jego prawie trzydziestoletnim umyśle zakiełkowała jedna myśl — że może dziewczyna go kocha.
Absurd. Totalny absurd. Przecież powiedziała, że nic jej w Konoha nie trzyma. NIC. Miała go gdzieś. Ale Kakashi do tego przywykł. Nigdy nikogo nie obchodził. Jego losem nie przejmował się nawet pies z kulawą nogą. Mężczyzna przeczuwał, że gdyby targnął się na swoje życie, nikt by tego nie zauważył i zwyczajnie zajmował się swoimi sprawami.
Jednak, jak na ironię, jakoś sobie radził. Mimo odrzucenia i totalnej ludzkiej znieczulicy radził sobie.
Hatake zastanawiała też inna rzecz. Dlaczego jego rodzina miała takiego pecha? Dlaczego jego klan musiał przechodzić przez takie cierpienie? Najpierw śmierć matki, potem samobójstwo ojca, a jeszcze później śmierć przyjaciela i najlepszej przyjaciółki. Kakashi wiedział, że skoro do tej pory nie zaznał szczęścia, to nigdy go nie zazna. Taka była kolej rzeczy.
Musiał się pogodzić z fatum. Nic na to nie poradzi. Jego marzenia o szczęśliwej rodzinie od samego początku nie miały prawa się ziścić.
Tylko że to nie było takie proste. Odciąć się od tego wszystkiego. Od kobiet, od małżeństwa, od dzieci, od szczęśliwego życia u boku rodziny.
Jakby tego było mało każda, z jaką się wcześniej spotykał prędzej czy później go wykorzystywała albo krzywdziła. Miyako bawiła się jego uczuciami, a Samirze był potrzebny tylko po to, by ją zaspokoić. Nie chciał na nią kląć, ale Czarna Wdowa prawie zrobiła z niego męską dziwkę.
Jednak, jak powszechnie wiadomo, był mężczyzną. Zdrowym, silnym, wysportowanym mężczyzną, co oznaczało, że miał swoje potrzeby. Wystarczyło, że zdjął swoją granatową bluzę, a wszystkie kobiety i dziewczyny w promieniu pół kilometra przybiegały do niego w podskokach z wywieszonymi językami, śliniąc się jak buldogi. Kakashi wiedział, co im chodzi po głowie. Nie był głupi. Seks, seks i jeszcze raz seks. Najlepiej ostry i w dziwnych pozycjach. Widział to w ich oczach. Niektóre z tych „dam”, jak lubił je w myślach nazywać, ocierały się o niego prowokacyjnie.
A Kakashiemu robiło się na ten widok niedobrze. Nie wyobrażał sobie, że można być tak łatwym i płytkim, aby wskakiwać do łóżka pierwszego napotkanego faceta.
Patrząc na to wszystko, przypominał mu się Gai. Maito w nic się nie angażował, każdego tygodnia sprowadzał do swojego mieszkania nową panienkę, a srebrnowłosy musiał wtedy słuchać głośnych jęków i krzyków dochodzących zza cienkiej ściany jego sypialni. Kupił nawet sobie zatyczki do uszu, ale czasami nawet one nie pomagały, ponieważ ściana tak drżała, że Hatake obawiał się, czy zaraz na niego nie runie.
Leżał na swoim łóżku, wpatrując się w pobielony wapnem sufit. Zdążył się już umyć i przebrać w czysty, pachnący dres. Niby odprężył się po kąpieli, jego mięśnie zostały rozluźnione, ale nie umysł. Ten wciąż pracował na zwiększonych obrotach. Mózg raz po raz wysyłał srebrnowłosemu mężczyźnie możliwe scenariusze. Dlaczego nie powiedziałem jej tego wtedy? W deszczu? Dlaczego jej nie pocałowałem?
Przejechał dłonią po twarzy, wzdychając głośno.
— Chrzanić to. Widocznie tak miało być.
Srebrnowłosy wstał i powolnym krokiem skierował się do salonu. Z szafki, znajdującej się pod stolikiem do kawy, wyjął butelkę whisky, po czym odkręcił ją. Niemal od razu zrobiło mu się słabo. Wiedział, że nie powinien brać alkoholu do ust, ale czasami było to jedyne wyjście. Kakashi nie chciał faszerować się prochami, jeszcze by się od nich uzależnił, a tego nie chciał. Chociaż od alkoholu stałoby się to prędzej. Że już nie wspominając o wątrobie i nerkach.
Spojrzał z niechęcią na zawartość butelki, ale i tak pociągnął spory łyk. Whisky przyjemnie zapiekła w gardle, więc mężczyzna znów się napił. A potem jeszcze raz i jeszcze. Aż w końcu jego umysł całkowicie się stępił.
◊◊◊◊◊
Zaraz mnie szlag trafi.
Tsunade stukała paznokciami w blat biurka. Znów nie dostała raportu z przebiegu ostatniej misji Kakashiego. Hatake zawsze przekraczał termin, ale w tym przypadku zwłoka wynosiła prawie dwa tygodnie, a kobieta nie wiedziała, czym to było spowodowane. Chociaż musiała przyznać sama przed sobą, że Kakashi dziwnie się zachowywał od momentu, w którym odeszła Akira. Stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie i milczący. W jego i tak już apatycznym spojrzeniu Tsunade przestała zauważać iskierki życia. Zupełnie tak, jakby mężczyzna stał się zimną, pustą skorupą.
A może on...? Nie, to niemożliwe. Nie jest przecież głupi, zdaje sobie sprawę, jakie byłyby z tego konsekwencje...
Tyle, że nie miała całkowitej pewności, że Kakashi wie, co czeka go, jeżeli zakochał się w swojej uczennicy. W najlepszym przypadku zdegradowanie do zwykłego obywatela. W najgorszym... długoletnie więzienie, a może nawet i egzekucja. Tsunade nie była z tego powodu zadowolona. Była przeciwna takim przepisom. Musiała ich jednak przestrzegać. Nie miała innego wyjścia. No chyba, że również chciała mieć tego konsekwencje.
Przygryzła wargę. Musiała poważnie porozmawiać z tym mężczyzną, dlatego przez interkom zawołała swoją asystentkę, Shizune.
Pół minuty później brunetka stała na środku gabinetu i czekała na rozkazy.
— Shizune... Mam do ciebie prośbę — rzekła spokojnym, cichym głosem. — Mogłabyś tu sprowadzić Kakashiego? Muszę z nim o czymś porozmawiać.
— Hai. Czyli zauważyła pani, że ostatnio dziwnie się zachowuje? Znaczy się... Ten człowiek zawsze był specyficzny, ale w ostatnim czasie...
— Wiem, Shizune. Dlatego proszę, znajdź go. Niepokoję się o niego. Mam jakieś złe przeczucia.
Młodsza z kobiet kiwnęła głową i już po chwili jej nie było.
◊◊◊◊◊
Shizune zatrzymała się w odległości pięćdziesięciu metrów od mieszkania Hatake. Miała przeczucie, że to właśnie w nim znajdował się mężczyzna. W tym przekonaniu utwierdził ją również fakt, że w oknie widziała cień przesuwającej się postaci.
Zasmuciła ją wieść, że Kakashi ma problemy. Od dawna miała słabość do tego mężczyzny, mimo tego że w niektórych sytuacjach wydawał jej się dziwny i pokręcony. Kiedyś, jak była młodsza, wyobrażała sobie, że pewnego dnia założy z nim rodzinę i zamieszkają w małym, ale przytulnym domku na obrzeżach wioski razem z dwójką dzieci.
Jednak w jej życiu przyszedł taki moment, że musiała dorosnąć. Ale nie przestała się o niego troszczyć. To ona przysyłała mu co roku na Święta prezenty, bo wiedziała, że ten spędza je samotnie. To ona sprzątała mu mieszkanie podczas jego długich nieobecności. Tym razem też musiała mu pomóc.
Przeszła szybkim krokiem na drugą stronę ulicy i zapukała głośno.
Do uszu Shizune doleciał odgłos ciężkich kroków. Po chwili usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
W progu stanął Kakashi. A raczej mężczyzna, który go przypominał. Hatake miał brudne, przetłuszczone włosy, nieświeży podkoszulek i dziurawe spodnie od dresu. Jego szczęka była zarośnięta, a oczy mętne i przekrwione. Do tego strasznie śmierdziało od niego alkoholem.
— Kakashi, to ty?
— Shizune...? Dobry... Co chcesz? — burknął.
— Mogę na chwilę wejść?
Machnął ręką, tym samym zapraszając ją do środka.
— Tsunade cię wysłała, co? — Mimo tego że był pijany, mówił zaskakująco wyraźnie.
— Nie, dlaczego tak myślisz? Po prostu zaniepokoiłam się twoim stanem.
— Shizune... Takie rzeczy możesz wcisnąć komu innemu. Wiem, co ta kobieta ode nie chce. Raportu. Ale go nie dostanie. A wiesz, dlaczego? Bo mam to wszystko gdzieś. Gwiżdżę na to, co się wyrabia w wiosce, gwiżdżę na to, że niedługo przestanę dostawać wypłatę.
— Kakashi... Widzę, że coś się dzieje. Coś złego.
Srebrnowłosy shinobi nic nie powiedział, ale brunetka dostrzegła w jego oczach smutek. A dokładniej to było spojrzenie człowieka, który stracił wszystko co kochał.
— Nic złego się nie stało... Po prostu... Po prostu dotarły do mnie pewne rzeczy... Zrozumiałem, że to wszystko nie ma żadnego sensu. Te misje, te raporty...
Powiedziawszy to, mężczyzna udał się do salonu, po czym zaczął zgarniać puste butelki po alkoholu, które postawił pod oknem w kuchni.
— Powinieneś coś wiedzieć, Kakashi — Po kilku minutach milczenia odezwała się. — Ta kobieta nie jest ciebie warta. Zasługujesz na coś... na kogoś lepszego.
Zesztywniał.
Odwrócił się powoli w stronę kobiety i spojrzał na nią zdziwiony.
— Skąd wiesz, że chodzi o kobietę?
Uśmiechnęła się delikatnie.
— Bo nią jestem, Kakashi. A my wyczuwamy takie rzeczy. Może i jesteśmy miękkie, może i nie potrafimy się obronić w niektórych sytuacjach, ale intuicję mamy na pewno na lepszym poziomie niż wy, uwierz.
Popatrzył w jej ciemne, duże i ciepłe oczy, i uznał, że nie może w sobie tego dłużej dusić. Musi to komuś powiedzieć.
Opowiedział, chociaż nie zdradził, o kogo dokładnie chodzi. Shizune wpatrywała się w srebrnowłosego jounina, z każdą chwilą będąc coraz bardziej zszokowana oraz zmartwiona. Nie miała pojęcia, jak pocieszyć tego człowieka. Nie potrafiła znaleźć słów, aby mu ulżyć w jakiś sposób. Mogła się tylko przyglądać i słuchać.
W pewnym momencie Hatake się rozpłakał. Perliste łzy spływały po jego policzkach, wsiąkając w końcu w poplamioną koszulkę. Shizune zesztywniała. Nigdy by nie pomyślała, że ktoś taki, jak Kakashi będzie kiedykolwiek płakał. A teraz tak się stało.
— Po prostu już nie wiem... Nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić... — stęknął i przejechał dłońmi po twarzy.
Brunetka przygryzła wargę. Ignorując nieprzyjemny zapach emanujący od Hatake, przysunęła się do niego i objęła od tyłu. Swoje smukłe dłonie splotła na jego talii. Pod opuszkami wyczuwała twarde mięśnie brzucha.
Może teraz nadszedł odpowiedni moment, aby mu to wyznać, pomyślała.
— Shizune...Co ty...?
Przełknęła ślinę.
— Ja... Już nigdy nie będziesz sam. Nie pozwolę, by tak było. Dość się wycierpiałeś przez te wszystkie lata. Może pora, aby ktoś inny przejął twój ból?
Zdjął z siebie dłonie brunetki, po czym się odwrócił twarzą do niej. Shizune patrzyła na niego smutno.
— Dziękuję, naprawdę. Za te wszystkie rzeczy, które dla mnie robiłaś. Za posprzątane mieszkanie podczas moich nieobecności. Za zostawianie mi jedzenia w lodówce, kiedy zapomniałem uzupełnić zapasy. A przede wszystkim dziękuję za pamięć o mnie w momentach, kiedy czułem się najbardziej samotny. Dziękuję, Shizune.
Ta jednak inaczej to zrozumiała — nie jako wyraz wdzięczności, ale jako upewnienie się do tego, co powinna zaraz zrobić.
Wplotła palce w jego srebrne włosy, równocześnie stając na palcach i zanim zdążyła pomyśleć, musnęła jego usta swoimi.
Wargi Hatake były ciepłe i miękkie. Z jednej strony były zupełnie obce, zaś z drugiej tak bardzo znajome... Miała wrażenie, jakby kiedyś się z nim już całowała.
Nagle oderwał ją od siebie.
— Shizune, wybacz, ale nie mogę tego zrobić. Nie mogę znaleźć w tobie pocieszenia i zastępstwo dla jedynej kobiety, którą kocham. Nie chcę dawać ci fałszywego świadectwa związku, rozumiesz? Zawsze byłaś moją przyjaciółką. Ale nikim więcej. Przykro mi.
Zacisnęła zęby.
— Oczywiście, że zrozumiałam. Nie wiem, co mi odbiło, żeby zrobić coś takiego. Jestem idiotką. Dobrze wiem, że nic do mnie nie czujesz, a jednak miałam tę chorą nadzieję na to, że może się coś zmieni. Zrobiłam z siebie pośmiewisko, nic więcej.
Odwróciła się na pięcie i udała do przedpokoju. Zacisnęła palce na klamce.
— Ale pamiętaj, Kakashi. Zawsze możesz na mnie liczyć.
— Wiem.
Nie patrząc na niego, wyszła z mieszkania.
◊◊◊◊◊
Kilka miesięcy później, październik
Więcej. Więcej. Więcej! Muszę dać z siebie więcej! Dużo, dużo więcej!
Akira zacisnęła w determinacji szczękę. Stała przed wielkim szarym głazem, który był wyszczerbiony w wielu miejscach. To nie była sprawka natury. Z taką siłą Akira uderzała w skałę, aż ta zaczęła się kruszyć. Jednak dla niej to wciąż było za mało. Wciąż czuła, że może wykrzesać z siebie więcej siły, że może rozwalić ten kamlot w cholerę. Tyle, że od trzech miesięcy nie zrobiła żadnych postępów.
Ugięła kolana, a swoje małe dłonie zacisnęła w pięści. Czuła w nich charakterystyczne swędzenie, które po chwili objawiło się niebieską poświatą wokół jej palców.
— Muszę to dziadostwo rozwalić... — warknęła, wpatrując się w skupieniu w głaz. Ten jakby z niej drwił, górując nad nią.
Cofnęła lewą stopę do tyłu, po czym rzuciła się do przodu. Jej pięść grzmotnęła w skałę, wydając przeraźliwy huk, przez co zatrzęsły się okoliczne drzewa. A kamień stał jak stał. Nie pojawiła się na nim żadna większa rysa.
— Cholera jasna! — wrzasnęła. — Co jest ze mną nie tak?
Spojrzała na swoje dłonie. Niemiłosiernie się trzęsły, a do tego miała poranione kłykcie. Czerwona, gorąca krew kapała na ziemię, zostawiając szlaczek.
Nie przejmując się swoim stanem, na nowo próbowała rozwalić kamień. Jednak na próżno.
Ale Akira się nie poddawała. Musiała stać się silniejsza. Aby udowodnić sobie, ojcu i Kakashiemu.
Nadszedł wieczór, a dziewczyna wciąż nie odpuszczała. Poddała się dopiero wtedy, kiedy nogi się pod nią ugięły i przewróciła na ziemię, gdzie przeleżała kilka minut, dysząc ciężko i wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Do uszu szatynki dolatywał cichy szum liści oraz pohukiwanie sów.
Nie miała ochoty ruszać się z tego miejsca, wiedziała jednak, że nocowanie pod gołym niebem i to w dodatku bez namiotu jest bardzo niebezpieczne i grozi zapaleniem płuc. Akurat noce w Kraju Kwitnących Róż były chłodne nawet latem.
Wstała i otrzepała się. Poszła w stronę wąskiej dróżki wiodącej do domu. Nogi wciąż jej drżały, ale nie tak bardzo, jak jeszcze kilka chwil temu.
Pięć minut później była już na miejscu. Spojrzała z obrzydzeniem na tę wielką willę z ogromnym ogrodem, basenem i dostępem do oceanu. Nie rozumiała, jak komukolwiek mogą się podobać takie rzeczy.
Wdrapała się na żywopłot i przeskoczyła ogrodzenie, po czym popędziła w kierunku tylnego wejścia do domu.
Kiedy znalazła się w środku, oślepiło ją białe światło.
Jej ojciec nie spał mimo bardzo późnej godziny. Jak zawsze wypisywał jakieś papiery, siedząc przy stoliku do kawy w obszernym i nowoczesnym salonie.
— Dlaczego tak późno wracasz do domu, Akira? — rzekł oschłym tonem, nie odrywając wzroku od kartki.
Nie odpowiedziała mu, tylko skierowała się w stronę schodów prowadzących na górę. Marzyła tylko o tym, aby się umyć i iść spać.
— Stój!
Niechętnie się zatrzymała i odwróciła. Nobuchiki patrzył na nią z nieukrywaną złością.
— Znów trenowałaś, tak?
Prychnęła.
— A nawet jeśli, to co mi zrobisz? Zabronisz? Zamkniesz w pokoju na cztery spusty, tak jak kiedyś lubiłeś to robić, jeśli jedna z nas ci się postawiła? A może zabijesz, tak jak zabiłeś mamę, co?
— Akira! — krzyknął. — Dobrze wiesz, że nie zabiłem matki. Była chora. Miała depresję. Popełniła samobójstwo.
— Łżesz... Okłamujesz i mnie i Izumi, w ogóle nie odczuwając wyrzutów sumienia.
— Akira! — Błyskawicznym ruchem złapał dziewczynę za prawy łokieć, a drugą rękę uniósł. — Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?! Jestem twoim ojcem!
— Może mnie jeszcze uderzysz, hę? Tylko potwierdzisz tym moje wcześniejsze słowa. Że jesteś kłamcą i zwyrodnialcem, który dla pozycji i kasy jest w stanie sprzedać własną żonę i dzieci.
Ręka sama wystrzeliła w bok. Ani Akira, ani Nobuchiki nie zauważyli, kiedy to się stało. Dziewczyna poczuła tylko ból, który rozchodził się od jej policzka aż do żuchwy i czoła.
— Brawo, moje gratulacje! Właśnie utwierdziłeś mnie w mojej nienawiści do ciebie. Brzydzę się tobą. I to się nie zmieni.
Wyszarpnęła się jednym, płynnym ruchem i szybkim krokiem wbiegła na górę.
Wpadła do łazienki jak burza, zatrzasnęła drzwi i szybko się rozebrała. Już dawno nie straciła nad sobą panowania. Gdyby się nie wyszarpnęła ojcu, prawdopodobnie sama by go uderzyła. Tylko, że po takim ciosie mężczyzna by już nie wstał. Zwyczajnie miałby roztrzaskaną czaszkę.
Weszła pod prysznic i pozwoliła lodowatej wodzie spływać po jej ciele. Spłukała z siebie brud, krew i wściekłość tylko po to, aby została obojętność.
Po skończonej kąpieli przebrała się w koszulkę na ramiączkach i bawełniane dresowe spodnie. Zataczając się ze zmęczenia, powlokła się w stronę swojej sypialni.
Nawet nie pamiętała, jak znalazła się w łóżku. I nie pamiętała też, kiedy dotarła do krainy snów.
◊◊◊◊◊
Miesiąc później, Konoha
— Kakashi, kotku...
Jęknął w duchu, słysząc te słowa. Co ta kobieta znów od niego chciała? No tak. Seksu.
— Co, Samira? — Otworzył powoli oko, chcąc spojrzeć na czarnowłosą kobietę, która weszła do jego sypialni. Ubrana była w czerwoną kusą koszulkę nocną, na widok której każdy normalny facet by się podniecił. Ale nie Kakashi. W nim ten ubiór wywoływał niesmak.
— Kochaj się ze mną, proszę... — Zaczęła powolnym, zmysłowym krokiem zbliżać się w jego stronę, aż w końcu usiadła okrakiem na biodrach mężczyzny. Podciągnęła mu koszulkę i zaczęła gładzić go po umięśnionym torsie.
— Nie mam ochoty uprawiać z tobą seksu, Samira. Nie dzisiaj — mruknął, odciągając jej dłonie od sznurka jego dresowych spodni.
— A kiedy będziesz miał ochotę? Przypominam ci, że od dwóch miesięcy ze sobą nie sypiamy. Ja też mam swoje potrzeby, wiesz? A ty mnie tak podniecasz... — Nachyliła się, aby pocałować srebrnowłosego, ten jednak zręcznym ruchem obrócił ją, przez co teraz ona była na dole.
— Nie mam ochoty na seks, zrozum to wreszcie, kobieto! — mówiąc to, patrzył w jej czerwone, puste oczy, w których nie kryła się ani odrobina ciepła.
Wstał, poprawił koszulkę i spodnie, po czym udał się do łazienki, gdzie szybko się odświeżył i przebrał.
Musiał wyjść z tego domu. Musiał się napić.
Znowu.
◊◊◊◊◊
Ostatni dzień grudnia, Konoha
Biały puch sypał się na głowę srebrnowłosego mężczyzny, idącego powolnym, ociężałym krokiem w stronę swojego mieszkania. Nowy Rok znów przyjdzie spędzić mu we własnym gronie. Jedynym dodatkiem będzie szklanka, butelka sake oraz książka.
Mieszkańcy wioski pozdrawiali go na każdym kroku, ale on tego nie zauważał. Jego umysł był otumaniony cierpieniem.
Hatake już pół roku temu pogodził się ze swym nędznym życiem. Zrozumiał, że im usilniej będzie chciał zmienić swój los, tym bardziej będzie pokrzywdzony. Dlatego odpuścił. Nie szukał już towarzyszki życia. Dotarło do niego, że nie ma to jakiegokolwiek sensu.
Wpatrywał się tępo w drogę przed sobą. I nic dziwnego, że na kogoś wpadł. Poczuł tylko duszący smród alkoholu.
— Przepraszam — bąknął, nie przyglądając się potrąconemu grubemu, niskiemu mężczyźnie z nalaną twarzą, który na dzień dobry zaczął wyzywać go od idiotów i debili, co nie potrafią chodzić.
Nagle się zatrzymał. Po jego prawej stronie znajdował się sklep monopolowy. A może kupić jedną albo dwie flaszki? Co szkodzi? Przecież i tak nie mam nic do roboty.
Już miał zrobić krok w stronę lokalu, kiedy kątem oka zauważył niską dziewczynę stojącą nieopodal. Na jej brązowych, długich, kręconych włosach zbierały się płatki śniegu. Szatynka miała zaczerwieniony nos i białe od mrozu dłonie. Chuchała na nie, chcąc je w jakiś sposób ocieplić, ale na próżno.
— Akira? — szepnął. Zaraz się jednak zreflektował. Nie, przecież ona wyjechała. Po co miałaby tu wracać? Do czego? Do mnie?
Mimo wszystko dziewczyna wydała mu się aż nazbyt znajoma. Ten nos, ta linia ust, te ruchy... Mówiły same za siebie.
Kakashi upewnił się, że to Akira, jedyna kobieta, którą kocha wtedy, kiedy ta stanęła przodem do niego.
Blokada w sercu, którą nosił od kilku miesięcy, puściła. Z trudem panował nad sobą, żeby nie krzyknąć jej imienia i nie podbiec do niej i nie przytulić.
Z jego ust i tak wydobyło się słowo, które próbował zapomnieć:
— Akira...
A dziewczyna jakby go usłyszała. Z początku nie dowierzała własnym oczom, ale chwilę później zaczęła iść szybkim krokiem w jego stronę, mamrocząc coś pod nosem.
Kakashi dopiero z odległości pięciu metrów zauważył, że się zmieniła. Wydoroślała. Jej okrągła do tej pory twarz stała się owalna. Linia szczęki była bardziej widoczna, tak samo kości policzkowe. Akira nabrała też masy mięśniowej. Przez cienki płaszczyk mężczyzna dostrzegł krzywizny mięśni.
— Akira! Co ty tu robisz? — Jego dusza aż podskoczyła z radości. — Miałaś już nigdy tu nie wracać, pamiętasz? Sama tak powiedziałaś.
— Cześć. Muszę dokończyć pewne sprawy, których nie zdążyłam pozałatwiać przed wyjazdem. A jedna z tych spraw dotyczy ciebie, Kakashi — Głos też miała inny, jakby bardziej szorstki i stanowczy. Co się z nią stało? Gdzie podziała się moja mała, nieco dziecinna Akira? Szybko jednak odpowiedział sobie na to pytanie. Akira nie była już dziewczyną. Była kobietą w pełnym tego słowa znaczeniu.
— Zmieniłaś się.
Wzruszyła ramionami.
— Sporo się wydarzyło od czasu naszego ostatniego spotkania. Wyprowadziłam się z rodzinnego domu. Tym razem na stałe. I chciałabym tu wrócić, o ile Tsunade nie będzie miała nic przeciwko.
— Wyprowadziłaś się? Dlaczego?
— Cóż... Co by powiedzieć, aby nie skłamać? Różnica charakterów między mną a ojcem. Izumi też niedługo przybędzie do Konoha. Muszę tylko załatwić potrzebne papiery. Poza tym mam nadzieję, że mój stary domek wciąż jest wolny.
Kakashi uśmiechnął się.
— Jest. Piąta nikomu nie pozwoliła go wynająć. Miała przeczucie, że jeszcze tu wrócisz.
Wypuściła powietrze z ust.
— No dobrze. Nie o tym chciałam z tobą pogadać. Tylko, że nie jest to temat, na który powinniśmy rozmawiać na zatłoczonej ulicy. Musimy poszukać jakiegoś ustronnego miejsca.
Hatake zastanowił się krótką chwilę, a potem wypalił:
— Może moje mieszkanie? Gai i Asuma są na misji, więc nikogo w pobliżu nie będzie, jeśli o to ci chodzi.
Pokiwała głową na znak, że jej pasuje.
Nie odzywając się do siebie, poszli w kierunku mieszkania Kakashiego. Spacer nie trwał dłużej jak piętnaście minut i po tym czasie, dziewczyna już zdejmowała płaszcz i buty.
— Napijesz się czegoś? Kawy? Herbaty?
— Szklaneczkę czegoś mocniejszego, jeśli można.
Kakashiego zaskoczyło wyznanie Akiry. Była przecież niepełnoletnia, ale nic nie powiedział.
Z szafki wyjął butelkę sake i małą czarkę, po czym nalał odrobinę alkoholu. Akira wypiła zawartość jednym, szybkim ruchem, nawet się nie krzywiąc.
Hatake natomiast podszedł do okna, aby zacząć wpatrywać się gwiazdy. Wolał nie spoglądać na Akirę.
— O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
Usłyszał jak odsuwa taboret i siada na nim.
— Nie wiem, od czego zacząć.
— Mów, po prostu mów.
Westchnęła.
— Zacznę od tego, że duszę to w sobie od długiego czasu. Praktycznie od końca maja, ale to akurat nie jest aż takie ważne. Przez długi czas nie wiedziałam, co z tym zrobić, jak mam wyprzeć to ze swojego umysłu. Oświeciła mnie moja siostra.
— Izumi? — Zerknął na nią. Spostrzegł, że minę ma przygaszoną. — Wybacz, nie będę przerywał.
— Oświeciła mnie w tym, że nie mogę dłużej tego dusić, bo będę coraz bardziej nieszczęśliwa. Powiedziała mi, że jeśli tego nie powiem, to się załamię. I miała rację. Załamałabym się. Przez pół roku myślałam, jak ci to powiedzieć, ale żadna z wersji nie była dobra.
Zamilkła.
— Akira? Co takiego chciałaś mi powiedzieć? — Odwrócił się do niej.
— Kakashi... — Spojrzała mu w oczy. I wtedy zyskała dodatkową pewność. Nie obchodziło jej to, że mężczyzna prawdopodobnie ją wyśmieje. Liczyło się to, że wyzna mu prawdę. — Kocham cię.
Jego świat wywrócił się do góry nogami.
Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Kochamciękochamciękochamciękochamcię... I tak w kółko. Te dwa słowa błądziły po jego myślach i ani myślały przestać.
— Kocham cię od dawna. Próbowałam wyprzeć to uczucie, ale nie mogłam. Dlatego cię unikałam. Dlatego wyjechałam. Bo nie chciałam cierpieć katuszy z tego powodu.
Powoli do niego docierało, co powiedziała. Było jednak coś, co nie pasowało w tym wszystkim.
— Skoro mnie kochasz, dlaczego powiedziałaś, że nic cię nie trzyma w Konoha? — Zamknął oczy i zapytał spokojnym, cichym głosem.
— Bo... Nie chciałam, żebyś i ty miał z tego problemy, rozumiesz? Nie wybaczyłabym sobie tego, gdyby coś ci się stało, gdybyś przez to, co do ciebie czuję, został napiętnowany. Chciałam, żebyś tego uniknął. Znasz już całą prawdę, więc nie będę ci przeszkadzać. Masz na pewno plany na wieczór — Wstała i już zamierzała wyjść z kuchni, kiedy poczuła, że Hatake łapie ją za łokieć.
Zrób coś, człowieku. Nie pozwól jej znowu odejść. Nie, kiedy powiedziała coś takiego!
— Akira... Poczekaj chwilę. Ja również muszę ci coś powiedzieć.
Walczył ze sobą. Widziała to.
— Kakashi?
Na dźwięk jej głosu nie wytrzymał. Odwrócił ją jednym, szybkim ruchem, przyciągnął Akirę do siebie i zdjął maskę. Pochylił się nad niczego nie spodziewającą się dziewczyną i pocałował ją.
Obojgiem coś szarpnęło, przez co jeszcze bardziej do siebie przylgnęli. Akira czuła w brzuchu ogień, lód, fajerwerki, a w piersi dziwną ulgę, zupełnie tak, jakby skorupa, którą otoczyła swoje serce w końcu pękła.
Kakashi wplótł palce we włosy szatynki i pogłębił pocałunek.
Nie liczyło się dla nich nic. Mogłoby się walić i palić. Mógłby spaść deszcz meteorów, a oni i tak nie zwróciliby na to uwagi.
Srebrnowłosy odsunął się na odległość nie większą jak dwa centymetry i szepnął, równocześnie dotykając swoi czołem czoła Akiry:
— Kocham cię. Akira, kocham cię i zawsze będę cię kochał. Od początku liczyłaś się tylko ty... Nie odtrącaj mnie, proszę.
I znów ją pocałował. Tym razem bardziej miękko i delikatnie.
Rany... Długo pisałam ten rozdział. Nie dość, że nie miałam weny, to jeszcze nie miałam czasu (kurs prawa jazdy oraz inne sprawy). Ale w końcu dokończyłam notkę. I bardzo się z tego powodu cieszę ^^. Jeśli chodzi o gifa w rozdziale - jest to fragment z najnowszego 469 odcinka Naruto Shipuuden. W ciągu dwóch dni oglądałam go chyba z trzy razy i wciąż nie mogę się napatrzeć na tę słodką twarzyczkę :3 Ależ on jest mrraśny :3 Dzisiaj kupiłam nowelkę o Kakashim. Uwielbiam ją <3 Że już nie wspomnę o tym, ile się naśmiałam i napłakałam. Gdy znaleźli się nad sufitem sali restauracyjnej, Gai nagle się zatrzymał, a Kakashi... przywalił twarzą w jego zad.
Boże... Nie mogę z tego. A było wiele takich sytuacji. Normalnie sikam.
TEN MOMENT KIEDY JESTEŚ 50 ODCINKÓW NARUTO W PLECY... (*) No nie mam siły na filery, nawet, żeby zobaczyć mordkę Kakasia.. nie ma. :CCCCC
OdpowiedzUsuń,,Tyle, że nie miała całkowitej pewności, że Kakashi wie, co czeka go, jeżeli zakochał się w swojej uczennicy. W najlepszym przypadku zdegradowanie do zwykłego obywatela. W najgorszym... długoletnie więzienie, a może nawet i egzekucja.''....yyyyyyyy, było takie prawo w M&A, czy jest to coś, co sama wymyśliłaś? Trochę byłam w szoku, trochę bardzo, jak czytałam to zdanie. XD
I ogólnie to... cukier, tęcza, jednorożce. Ten rozdział jest tak słodki, słodszy od mojego jabłecznika (a przesadziłam z cukrem przypadkowo XD). Ale ja nie mówię, że to źle. Znając życie już niedługo na Akira i Kakashiego poleci fala nieszczęść. :c
Jeszcze odnośnie sceny z ojcem. Nie wiem, czemu, ale wydała mi się ciut przesadzona i mało realna. Może to tylko moje odczucia.
I jeszcze jedno - gdzie kupiłaś ta nowelkę, tytuł i autor? Możesz podać? XD
Weny, duużo weny i dużo czasu na pisanie.
Buziaki. :3
Ja ostatnio Naruto nie oglądam. Męczą mnie te odcinki, może dlatego, że mangę już dawno przeczytałam (po angielsku, of course). Jeśli chodzi o ten odcinek - to nie do końca jest to filler - jest na podstawie rozdziału, który został dołączony do książeczki podczas wystawy Naruto.
UsuńNatomiast jeśli chodzi o egzekucję... nie spotkałam się z czymś takim w anime, a co dopiero w mandze, więc można uznać, że wymyśliłam to sama (nie jestem osobą, która kopiuje; i nie lubię takich ludzi).
Jeśli chodzi o fale nieszczęść... nic nie zdradzę. Nie ma mowy ;)
Nowelkę kupiłam w Empiku (ledwo ją znalazłam, bo się chowała jak ninja. Zostały trzy ostatnie sztuki. A autor to Masashi Kishimoto i Akira Higashiyama).
Ja również życzę weny i czasu na pisanie.
Buziaki ;*
Zapomniałam o tytule: "Piorun na lodowym niebie"
Usuń