Jeszcze przez kilka kolejnych minut słyszała głośne pukanie Kakashiego, ale Akira nie zwracała na niego uwagi, więc w końcu przestał. Dziewczyna powlokła się powolnym krokiem do kuchni. Wzrok szatynki zatrzymał się na kubku pozostawionym na stole. Tak jak się spodziewała, herbata była już zimna. Chcąc nie chcąc, musiała ją wylać do zlewu.
Spojrzała w okno. Świecił księżyc, a po niebie sunęły obłoki, które w świetle wydawały się szare. Akira westchnęła przeciągle i usiadła na taborecie. Zamknęła oczy, po czym oparła głowę na rękach.
Dlaczego Kakashi powiedział jej, że „nie chce stracić kolejnego przyjaciela”? Dobra, może i był samotny, może do tej pory nie miał nikogo, na kogo mógł liczyć, ale dlaczego nie mogłoby się to zmienić? W tym momencie przestało obchodzić ją to, że praktycznie nic o nim nie wie. Jeżeli dzięki temu się otworzy na ludzi i przestanie być taki oschły, to może warto było jednak zaryzykować?
Tyle, że Akira nie rozumiała jeszcze jednej rzeczy. Dlaczego po tym, jak powiedział jej, że nie chce już z nią trenować, przyszedł do niej w środku nocy, kompletnie nawalony i cuchnący alkoholem? Jakby tego było mało przyszedł tylko po to, aby ją pocałować. Prawdopodobnie gdyby ten nie był pijany, ta uległaby mężczyźnie i być może w tej chwili leżeliby w łóżku, całując się. Akira musiała przed sobą przyznać, że Kakashi ją pociągał jako mężczyzna. Oczywiście w sensie fizycznym, chociaż nie można powiedzieć, że charakter miał do niczego, bo tak nie było. Po prostu dziewczyna przeczuwała, że gdyby ten znalazłby sobie przyzwoitą dziewczynę albo chociaż przyjaciółkę, której mógłby się zwierzyć, na pewno byłby szczęśliwszy. Nie chodziłby też taki struty. Tylko co miała zrobić, żeby ten jej zaufał? Postanowiła, że pomyśli o tym rano.
Akira wstała, po czym powlokła się w stronę swojej sypialni. Nie rozbierając się, padła na łóżko i wkrótce zasnęła głębokim snem.
◊◊◊◊◊
— Asuma! — usłyszał. — Poczekaj.
Mężczyzna zatrzymał się i odwrócił. W jego stronę szybkim krokiem szła Tsunade. Sarutobi nie wiedział, czego kobieta od niego chce. O ile wiedział, ta nie miała do niego żadnej sprawy.
— O co chodzi? — zapytał, rzucając papierosa na ziemię. Przygniótł go stopą, aby ten zgasł.
— Widziałeś Kakashiego? Wczoraj miał mi zdać raport z przebiegu treningu Akiry Shinobu, a ten wciąż się nie pojawił. Wiesz może, co się z nim dzieje? W końcu jesteś jego przyjacielem.
Pokręcił głową.
— Nie mam pojęcia, naprawdę. Może zapomniał, sama wiesz, że mu się to zdarza. Nie wiem.
Kobieta przygryzła wargę.
— Asuma... Teraz tak z innej beczki — zaczęła. — Nie zauważyłeś, że Kakashi ostatnio zachowuje się inaczej niż zwykle? Martwię się o niego, bo nie chcę, aby znów wplątał się w jakieś kłopoty.
Sarutobi zrobił zdziwioną minę. Czyli dobrze mu się wydawało, że z jego przzyjacielem coś jest nie tak. Hatake w ostatnich tygodniach naprawdę nie był sobą. Zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni, a Asuma nie wiedział, czym to było spowodowane. Z tego, co zauważył, wynikało, że ten na nowo zaczął sięgać po alkohol. A Kakashi sięgał po alkohol tylko w jednym przypadku — kiedy nieodwołalnie i całym sobą się zakochiwał. Tak samo było sześć lat temu, kiedy srebrnowłosy jounin poznał Miyako. Kakashi był wpatrzony w dziewczynę jak w obrazek i nie dostrzegał tego, że ta go po prostu wykorzystuje. Co prawda Asuma ostrzegał go, że Miyako nie jest go warta, ale Hatake nie chciał słuchać. Na jakiś czas odciął się nawet od przyjaciół. Można się było tego spodziewać, że Miyako z nim zerwie, jak tylko uzna, że nie jest jej już dłużej potrzebny. I tak się stało. Jakiś miesiąc od momentu, w którym zaczęli się spotykać. Kakashi tak się załamał, że gdyby nie Asuma, Kurenai i Gai, odebrałby sobie życie. Kakashi może na takiego nie wyglądał, ale bardzo łatwo się zakochiwał i bardzo łatwo można było go zranić, dlatego nie chciał, aby spotkało go to po raz kolejny.
— Tsunade, dam ci znać, jeśli go znajdę i czegoś się dowiem, dobrze?
Kiwnęła głową. Asuma pożegnał się z nią i niemal natychmiast poszedł szukać Hatake. Musiał się upewnić co do tego wszystkiego.
◊◊◊◊◊
— Nie rozumiem, po co do mnie przyszedłeś, Hideo. Nie uwierzę, że chciałeś zaprosić mnie na spacer — Akira uśmiechnęła się do bruneta. — Mów prawdę.
Westchnął.
— Dobra, nie będę owijał w bawełnę. Podobasz mi się, Akira. Myślę, że nawet się w tobie zakochałem. Wiem, to głupie, bo znamy się krótko, ale jesteś pierwszą dziewczyną, do której czuję coś takiego. Nie będę tego przed tobą ukrywał. Moje dotychczasowe związki były przelotne i nie traktowałem ich poważnie, ale ty...
Akirę zamurowało. Nie spodziewała się, że jakiś chłopak, w dodatku tak atrakcyjny jak Hideo, zwróci na nią uwagę. Odsunęła się od niego.
— Hideo, ja... Wybacz, ale póki co jesteś moim przyjacielem, nic więcej. Może kiedyś się to zmieni, ale teraz... Wybacz.
Ten machnął ręką.
— Nic się nie stało. Po prostu uznałem, że muszę ci to powiedzieć. To co, idziemy? Po drodze muszę odwiedzić jedno miejsce, ale to nie powinno być przeszkodą.
Kiwnęła głową. Założyła buty, po czym wyszła i zamknęła drzwi od domu na klucz.
◊◊◊◊◊
Jakieś dziesięć minut później stali już przed sklepem sprzedającym armaturę oraz części zamienne. Akira czekała na zewnątrz, ponieważ uznała, że do niczego się nie przyda. Nie znała się na tego typu sprawach, a nie chciała wyjść przed Hideo na idiotkę. Przez okna widziała swojego towarzysza, który rozmawiał z jakimś mężczyzną, śmiejąc się. Kilka minut później Hideo zniknął jej z oczu, tylko po to, aby wyjść ze sklepu. Nie był jednak sam. Towarzyszył mu ten sam facet, z którym rozmawiał. Akirze wydawał się jakiś znajomy. Mogłaby przysiąc, że widziała gdzieś te ciemne puste oczy, nalaną twarz. I wtedy sobie przypomniała. To był ten sam facet, który kilka dni temu próbował ją zgwałcić. W tym momencie zauważyła pękniętą wargę i fioletowe limo pod okiem.
Dziewczyna zbladła. Zrobiło jej się niedobrze. Musiała stąd jak najszybciej zwiać, zanim ten ją rozpozna.
Hideo spojrzał na nią uważnie.
— Hej, mała, w porządku? Strasznie zbladłaś — zapytał, podchodząc do niej. Akira odruchowo przylgnęła do chłopaka.
— Hideo, zabierz mnie stąd, błagam. Chodźmy stąd... — w tym momencie zauważyła, że grubas się na nią patrzy. Rozpoznał ją, tego była bardziej jak pewna. Jego oczy mówiły: Następnym razem cię dorwę, szmato.
— Co? Dlaczego? Co się stało?
— Wyjaśnię ci, jak stąd odejdziemy. Proszę, Hideo.
Chłopak nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się do mężczyzny stojącego obok, po czym się pożegnał. Akira wyrwała się i popędziła do przodu. Zatrzymała się dopiero w parku. Dysząc ciężko, usiadła na ławce. Hideo, nic nie rozumiejąc, przysiadł się do niej.
— Co się dzieje, Akira?
Spojrzała na niego i rozpłakała się.
— Nie wiem, jak ci to powiedzieć... Ten facet... ten, z którym rozmawiałeś... On próbował mnie... zgwałcić... Rozumiesz, Hideo...? Co noc mi się to śni... Boję się wyjść wieczorem z domu w obawie, czy znów mnie to nie spotka... Nie wiem, co robić... Nie chcę do końca życia się bać... Chcę żyć normalnie... Ale nie mogę, bo tak się boję...
Hideo siedział w osłupieniu, przetrawiając w milczeniu to, co Akira mu powiedziała. Nie mógł w to uwierzyć. Znał Nobu Ikiyamę ładnych parę lat i nie spodziewał się, że ten mógłby zrobić coś takiego. Z drugiej strony nie miał też powodu, aby mu wierzyć. Po tym, jak Hideo zapytał się go, skąd ma limo pod okiem i pękniętą wargę, ten odparł, że dostał drzwiami. Tyle, że Ishidzie coś nie pasowało w tym wszystkim. Wątpił w to, że uderzając się drzwiami, można podbić sobie oko. Rozwalić wargę owszem. Ale oko? Nie, to się nie trzymało kupy.
Przeniósł wzrok na Akirę. Ta wciąż płakała. Hideo przysunął się do niej i przytulił dziewczynę, mówiąc:
— Nie płacz już. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Policzę się z tym sukinsynem, możesz być tego pewna. Już nikt cię nie tknie.
Tulił ją do siebie przed dość długi czas, aż do momentu, kiedy Akira się nie uspokoiła.
— Już dobrze, dzięki, Hideo — uśmiechnęła się do niego smutno.
W tej samej chwili usłyszeli czyjść głos. Spojrzeli w kierunku, z którego dochodził, a zza zakrętu wyszedł Asuma, podtrzymujący słaniającego się na nogach Kakashiego. Mężczyzna był całkowicie nawalony i jak można było zauważyć, trudno było złapać z nim kontakt.
Asuma mówił do niego głośno, ale ten nie słyszał bądź nie chciał słyszeć. Powłóczył tylko nogami, potykając się co chwila. Sarutobi próbował utrzymać go w pionie, ale mu się to nie udało. W końcu położył Hatake na sąsiedniej ławce.
Akira odsunęła się od Hideo, po czym wstała i przeszła kilka kroków w stronę betonowej ławki, na której leżał Kakashi. Kucnęła przy nim i przyjrzała się mężczyźnie. Wciąż cuchnął alkoholem.
— Co mu się stało? — zapytała drżącym głosem. Kakashi wyglądał jak trup. Pożółkła skóra, sińce pod oczami.
— Upił się, nie widać? — powiedział cicho Hideo, podchodząc do dziewczyny. Położył jej dłoń na ramieniu. — Wielki Kakashi Hatake nie jest wcale taki wspaniały, jak się wszystkim wydaje. Nawet on potrafi uwalić się w trupa.
Szatynka obróciła głowę.
— Co cię ugryzło? Czemu zachowujesz się jak debil, Hideo?
— Bo go nie lubię — odparł zgodnie z prawdą.
— Zrobił ci coś? — Chłopak milczał. I wtedy Akira pojęła, co jest nie tak. — Ty mu po prostu zazdroscisz. Nic więcej.
— Co? — Hideo spojrzał na nią zdziwiony. — Niby czego?
— Chociażby umiejętności. Dobrze wiesz, że jest od ciebie silniejszy.
Prychnął.
— Nie bądź głupia, Akira.
— To ty nie bądź głupi. Obrażasz go, a nawet nie wiesz, jakim jest człowiekiem. Opanuj się.
— Myślałem, że nie lubisz go tak samo jak ja. Albo nawet bardziej, a teraz go bronisz? Nie rozumiem cię.
— W ostatnim czasie sporo rzeczy się zmieniło. W tym mój stosunek do Kakashiego.
Spojrzała na niego wilkiem. Od zawsze wiedziała, że Hideo pała niechęcią, a może nawet i nienawiścią do Hatake, ale do tej pory nie miała pojęcia, czym to było spowodowane. Aż do dzisiaj. Hideo był nikim więcej tylko zwykłym zazdrośnikiem.
— Idź stąd, Hideo. Dziękuję za pocieszenie, ale teraz, proszę, idź stąd.
Ishida mruknął tylko pod nosem coś niezrozumiałego i odszedł, wkładając ręce do kieszeni.
Asuma i Akira zostali sami, wpatrując się w znikającego za zakrętem chłopaka.
— Nieźle się porobiło... — powiedział cicho Sarutobi, przejeżdżając dłonią po twarzy. — Wiedziałem, że ten chłopaczyna ma charakterek, ale...
— Wkurzył mnie, co miałam zrobic? Obraził Kakashiego, a nawet go nie zna. — spojrzała na nieprzytomnego Hatake. — Co z nim zrobimy?
Mężczyzna potarł brodę.
— Musimy go gdzieś położyć. Najlepiej do łóżka.
— Mieszkam niedaleko, tak chyba będzie najlepiej.
— Nie wiem... Nie chcę, żeby ten idiota — tu wskazał podbródkiem na śpiącego Kakashiego — sprawiał problemy.
Akira się zaśmiała.
— Nie martw się. Radziłam już sobie z gorszymi rzeczami.
Brunet wzruszył ramionami i podniósł Hatake, który jęknął przez sen. Zarzucił sobie srebrnowłosego na plecy i w towarzystwie Akiry poszedł do jej domu, aby zostawić największego kretyna jakiego znał w bezpiecznym miejscu, a nie na parkowej, betonowej ławce.
◊◊◊◊◊
Pół godziny wcześniej
Tak jak obiecał Tsunade, poszedł szukać Kakashi’ego. Asuma udał się do domu srebrnowłosego jounina, ale go tam nie zastał. Poszedł również na cmentarz, jednak hatake też tam nie było. Sarutobi odwiedził jeszcze parę miejsc, w których mógłby przebywać Hatake, ale zdało się to na nic. Nie miał pojęcia, gdzie ten mógł przebywać.
W końcu, zniechęcony i, prawdę powiedziawszy, zmęczony udał się do parku. Spacerował tak przez kilka minut, aż jego uwagę przyciągnęło coś srebrnego ukryte w gąszczu. Asuma wszedł do lasu i co zobaczył? Rozwalonego na ziemi Kakashiego, najpewniej nawalonego w cztery dupy. Bo trzeźwy człowiek nie spałby w takiej pozycji a tym bardziej w parku.
Kucnął przy przyjacielu i poklepał go dość mocno w zamaskowany policzek. Kakashi nawet nie drgnął. Znów go spoliczkował, szepcząc:
— Wstawaj, leniu śmierdzący. No wstawaj wreszcie, kretynie.
Hatake słysząc to, otworzył odrobinę prawe oko i wymamrotał:
— O... Asuma, przyjacielu... Jak dobrze cię widzieć, mój drogi... — Uśmiechnął się głupkowato.
— Nie zachowuj się jak debil, dobra? Wstawaj, Tsunade cię szuka.
Mężczyzna leżący na ziemi zamrugał kilkakrotnie, chcąc skupić wzrok.
— Czegóż to nasza kochana ślimaczyca ode mnie chce? Może mam jej kupić sake? Albo pożyczyć pieniądze? Albo nie... kupić krem przeciwzmarszczkowy, bo techniki, które stosuje, coś nie działają... — srebrnowłosy spróbował wstać, ale znów zwalił się na ziemię. Asuma przewrócił oczami i postawił przyjaciela do pionu.
— Hatake, pogrążasz się... Pogrążasz się. Ale jeśli chcesz wiedzieć, to szuka cię, bo nie dostarczyłeś raportu.
Kakashi zaśmiał się.
— Ooo! Raportu jej się zachciało. Wiesz, co ci powiem, stary? Piedolę to! Pierdolę raporty i całe to gówno, w którym tkwimy. Pierdolę! — wrzasnął na cały głos, zwieszając się na Sarutobim.
Asuma przytrzymał przyjaciela za ramiona, nie pozwalając mu się przewrócić. Kakashi patrzył na niego mętnym wzrokiem.
— A teraz skup się, Kakashi, słyszysz? Odpowiesz mi na kilka pytań. Szczerze. Ej, patrz na mnie, głąbie! Pytanie numer jeden: Upiłeś się, bo się w kimś zakochałeś, prawda?
Kakashi milczał przez moment.
— Może, ale to nie jest twój zasrany interes.
— Owszem, jest. Nie chcę, żebyś wplątał się w jakieś bagno. A teraz gadaj. Zakochałeś się w kimś.
— Może... Nie znasz jej. Daj mi spokój, muszę się zdrzemnąć. — zanim Asuma zdążył zadać kolejne pytanie, Kakashi już odpłynął.
Wybaczcie mi tak długą nieobecność, ale miałam nawał nauki, przez co nie miałam czasu, aby cokolwiek napisać. Ten rozdział napisałam zaledwie w trzy godziny. Nie wiem, jak wyszedł. Mam nadzieję, że dobrze, ale co ja tam wiem, skoro nie umiem pisać. Tak, jestem osobą, która nie lubi swojej twórczości i zawsze będzie na nią narzekać. Nie wiem też, czy napiszę do przyszłej niedzieli rozdział, bo znowu pełno nauki... Nie wyrobię z tą szkołą. Wiem, że się powtarzam, ale NIENAWIDZĘ SWOJEGO LICEUM!!! To najgorsza szkoła, jaką mogłabym sobie wyobrażać (a niby najlepsze w mieście, jak pokazują statystyki), ale to blef. Kto by pomyślał, że to uczniowie muszą uczyć nauczycieli...
Mam dość. Wyłączam się.
Do następnego!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Każdy komentarz sprawia mi przyjemność i daje siłę do pisania kolejnych notek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz