niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział IV.

        — Akira — usłyszała znajomy głos. Nie podniosła się jednak. Zamiast tego przejechała paznokciami po podłodze. Łzy cały czas płynęły jej po policzkach. Nie mogła się uspokoić. — Akira, co się stało? Dlaczego płaczesz?
Hideo spróbował podnieść dziewczynę, ta jednak była jak szmaciana lalka — przelewała się chłopakowi przez ręce.
— Jeżeli to przeze mnie płaczesz, to niepotrzebnie. Nic mi nie jest, Akira. Wszystko w porządku — powiedział do niej chicho, aby ją uspokoić. Stało się jednak coś przeciwnego:   Akira nagle się napięła i wyszarpnęła z mocnego uścisku bruneta.

— Nie płaczę przez ciebie! — wrzasnęła. Objęła się ramionami i zaczęła się trząść. — Po prostu... Po prostu ja...
Kiwnął ponuro głową.
— To przez tego faceta, którego wnieśli — podążył wzrokiem za noszami, na których leżał nieprzytomny Kakashi. — Jest dla ciebie kimś bliskim.
Zamurowało ją.
— Co? — zaśmiała się histerycznie. W gardle miała ogromną gulę. Nie wytrzyma, znów się popłacze. A obiecała sobie, że nie będzie tego robić po śmierci mamy. — Oczywiście, że nie! Skąd ten pomysł? Zawsze tak reaguję, jak widzę dużą ilość krwi.
Hideo uniósł ciemne brwi.
— W takim razie możemy wracać — odparł i zaczął iść w kierunku wyjścia ze szpitala. — Odprowadzę cię do domu.
Akira przygryzła wargę. Nie chciała mówić mu, że woli zostać, a zresztą tym samym wydałoby się, że go okłamała. Musiałaby się mu potem tłumaczyć, a tego nie chciała. Już i tak miał ją pewnie za niezrównoważoną emocjonalnie. Nie chciała jeszcze bardziej pogorszyć sytuacji, która i tak już była beznadziejna.
— Tak, wracamy — powiedziała to, chociaż serce ściskało jej się z bólu.

◊◊◊◊◊

Przez całą drogę milczeli. Akira nie chciała odzywać się do Hideo. Gdyby tak się stało, musiałaby się przyznać, że się martwi o Kakashi’ego, a on byłby na nią zły za to, że go oszukała.
Zatrzymali się przed domem dziewczyny.
— Jak twoja dłoń? — zapytała cicho, patrząc w ziemię. Nagle zaczęła czuć się niezręcznie w jego towarzystwie.
— Nic mi nie jest, dzięki za troskę — odburknął. — Lepiej już pójdę.
Hideo odwrócił się na pięcie i nawet jej nie odmachał. Włożył po prostu ręce do kieszeni.
Akira westchnęła. Schrzaniła to. Znowu.
— Spotkamy się jeszcze?
Obrócił głowę w stronę Akiry.
— Może. Kiedyś. Nie wiem.
Już nic nie mówiła. Patrzyła tylko, jak brunet znika za zakrętem, więcej się na nią nie oglądając. Przejechała dłońmi po twarzy. Naprawdę była do niczego.

◊◊◊◊◊

Wzięła do ręki swoje rękawiczki z czarnej skóry. Przejechała po jednej z nich delikatnie  palcem, wpatrując się w kilka wytartych miejsc na jej powierzchni. W ostatnich dniach ostro trenowała, więc nic dziwnego, że tak się stało.
Założyła je na dłonie, po czym złapała się za głowę, siadając na łóżku. Co miała teraz zrobić? Okłamała Hideo, bo tak naprawdę wcale nie bała się widoku krwi. Po prostu nie wiedziała, co ma powiedzieć. Całkowicie się pogubiła.
Wstała. Stwierdziła, że musi przemyśleć to wszystko, co się dzisiaj wydarzyło.
Może nie powinna tak traktować Kakashi’ego? Jak czepiającego się wszystkiego faceta, który nie ma co robić w życiu. Chociaż nie to było najgorsze. Najstraszniejsze było to, że Akira po treningach tak przeklinała w duchu Hatake, że nieraz życzyła mu śmierci. A teraz co? Jak tylko zobaczyła srebrnowłosego, całego zakrwawionego, ledwo stojącego na nogach i niewątpliwie blisko śmierci, coś w niej pękło. Akira miała wrażenie, że za chwilę serce rozpadnie się jej na kawałki.
Odetchnęła głęboko i podeszła do ściany, o którą oparła głowę. Zamknęła oczy.
Może to nie był dobry pomysł, aby zostawać shinobi? Może faktycznie się do tego nie nadawała, tak jak twierdził to jej ojciec? Problem w tym, że ona nie chciała w przyszłości prowadzić rodzinnej firmy, nie miała do tego drygu. Co innego jej młodsza siostra Izumi — ta już od najmłodszych lat interesowała się ekonomią. Niestety, ojciec się uparł, aby to ona, najstarsza, przejęła interes i nic go nie obchodziło, czy córka się tym interesuje czy nie. Po prostu miała wykonywać polecenia. Dziewczyna miała to jednak gdzieś. Od dawna chciała się zbuntować i zmienić swoje przeznaczenie, ale nie miała pojęcia, jak to zrobić. Marzyła o sporej dawce ryzyka, o poznawaniu świata, ale od innej strony, nie biznesowej, chciała być wolna. A jej ojciec chciał jej tę wolność odebrać.
Zastanawiała się, kiedy ten wyśle po nią jakiegoś osobistego ochroniarza. Pewnie niebawem. Być może już dzisiaj ktoś zapuka do drzwi jej małego, cichego domku, po czym wywlecze siłą i zaprowadzi z powrotem do rodzinnego kraju.
Nie mogła teraz o tym myśleć. Musiała znaleźć sposób, aby przeprosić Kakashi’ego. Chociaż ten najpewniej nie będzie chciał jej słuchać, skoro ta tak mu dogryzała przez ostatni tydzień. Sama by tego nie zrobiła. Jak tylko pomyślała, jaką była zołzą przez te kilka dni, robiło jej się niedobrze.
Musiała coś zrobić. Inaczej nie będzie sobą.

◊◊◊◊◊

Udała się do szpitala. Co prawda po drodze kilkakrotnie się gubiła, ale to nie miało żadnego znaczenia. Musiała przeprosić Hatake. Na szczęście, po jakieś pół godzinie krążenie po wiosce, dotarła na miejsce. Jeszcze przez parę minut zastanawiała się, czy wejść do środka i zapytać się, w której sali leży Kakashi. Z jednej strony się bała, a z drugiej wiedziała, że byłoby to nie w porządku, gdyby uciekła. Tym bardziej po tym, co obiecała.
Weszła do budynku. 
Niemalże od razu zwalił ją z nóg zapach, jaki tam był. Smród leków, chorób i śmierci. Nic dobrego. Akirze zrobiło się słabo i wzięło ją na wymioty.
Kolana się pod nią trzęsły, ale podeszła do recepcji. Pielęgniarka w średnim wieku wypisywała jakieś papiery, w ogóle nie zwracając na nią uwagi.
— Przepraszam... — odezwała się Akira. — Gdzie leży Kakashi Hatake?
Kobieta podniosła na nią wzrok i odezwała się znudzonym głosem:
— A pani z rodziny? 
Dziewczyna podrapała się w tył głowy, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
— Niezupełnie, ale...
— W takim razie nie mogę udzielić żadnych informacji — odburknęła i na nowo zaczęła wypisywać dokumenty.
— Ale... 
— Wyraziłam się jasno, prawda? Nie ma rodziny, nie ma informacji. A teraz proszę odejść.
Akira zrozumiała, że nic nie jest w stanie zrobić. Powlokła się w stronę drewnianych krzesełek i usiadła na jednym z nich. Będzie tu czekać, aż nie pojawi się Tsunade. Kobieta była dla niej bardzo życzliwa i dziewczyna nie wątpiła w to, że jak poprosi, to Hokage na pewno coś niecoś jej wyzna.
Siedziała tak kolejne dwadzieścia minut, aż zauważyła, że wredna pielęgniarka zniknęła. Rozejrzała się, czy nie ma jej gdzieś w pobliżu i jak uznała, że jest bezpiecznie, wstała i poszła w kierunku schodów. W końcu znajdzie właściwą salę.
Znalazła się na pierwszym piętrze. Akira zaglądała ukradkiem do każdej z sal, ale nie dostrzegła znajomej, szarej czupryny należącej do Kakashi’ego. A może on...?, przeszło jej przez myśl. Szybko potrząsnęła głową. Nie, to się nie mogło zdarzyć. Postanowiła sprawdzić kolejne piętro.
Tyle że na nim nie miała czego szukać. W tym miejscu znajdowały się gabinety zabiegowe i sale operacyjne. Nad drzwiami jednej z nich paliła się lampa z napisem: Trwa operacja.
Akira przystanęła. Już zamierzała się odwrócić i odejść, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
Obróciła głowę i spostrzegła Tsunade w zakrwawionym fartuchu i rękawicach. Kobieta wyglądała na wyczerpaną — miała sińce pod oczami, a skóra twarzy była blada i woskowa. Z pewnością operacja nie należała do łatwych.
Blondynka spostrzegła stojącą nieopodal Akirę i zrobiła zdziwioną minę.
— Akira, co ty tu robisz? Wiesz, że nie wolno tu wchodzić, dziewczyno.
— Szukam Kakashi’ego. Muszę mu coś powiedzieć. — jeszcze raz spojrzała na drzwi od sali operacyjnej. — Operowałaś go, prawda?
Kiwnęła głową.
— Kiedy się wybudzi?
Tsunade westchnęła.
— Dopiero za kilka godzin. Idź do domu, nic tu po tobie. 
— Muszę tu zostać.
— Akira...
— Tsunade, proszę... — błagała. 
— I co ja mam z tobą robić... No dobrze. Zaprowadzę cię.
Akira się uśmiechnęła.
Poczekała, aż Tsunade się umyje i przebierze, a potem poszła z kobietą, która wskazała jej właściwą salę.
Dziewczyna złapała za klamkę i nacisnęła ją. Przełknęła ślinę. Bała się tego, co miało ją czekać.
Otworzyła drzwi i przestąpiła kilka kroków w przód. Nie od razu zauważyła Kakashi’ego. Mężczyzna był tak blady, że niemalże zlewał się z prześcieradłem, na którym leżał. W całym pomieszczeniu słychać było dźwięk pikającej aparatury.
Szatynka podeszła powolnym krokiem do łóżka i przyjrzała się Hatake. Nadal wyglądał tak, jakby miał umrzeć. Akira poczuła rosnącą gulę w gardle. Naprawdę zachowała się wobec niego nie w porządku.
— Nie siedź tu zbyt długo. Kakashi musi odpocząć. I nie mów nikomu, że cię tu wpuściłam, dobrze? — Tsunade puściła do niej oko, a Akira się uśmiechnęła.
Usłyszała tylko, jak blondynka zamyka drzwi. Została sama.
Obeszła łóżko, starając się nie spoglądać na nieprzytomnego srebrnowłosego i wzięła do rąk małe krzesełko, które postawiła przy szafce nocnej. Usiadła.
Nie miała pojęcia, co ma powiedzieć. Poza tym to było bez sensu. Mówienie do śpiącego człowieka, który za nic nie usłyszy tego, co ona mówi. A do powiedzenia miała naprawdę wiele. Oprócz tego nie miała też zbyt wiele czasu. Tsunade powiedziała jej, że nie może tu zbyt długo siedzieć. Rozumiała to. Szpital nie był miejscem, gdzie należało przesiadywać.
Mimo tego i tak straciła poczucie czasu. Zanim się zorientowała, minęły trzy godziny, a Akira wymyśliła już całą przemowę.
Pochyliła głowę i zaczęła mówić przyciszonym głosem:
— Wiem, że zachowałam się karygodnie. Nie powinnam cię tak traktować. Normalnie taka nie jestem. Nie mam pojęcia, co mnie napadło. Po prostu... Nie wiem, jak cię przeprosić. Tak mi wstyd...
Spojrzała na niego. Kakashi oddychał miarowo i spokojnie. Nic nie wskazywało na to, że miałby się za chwilę obudzić.
Siedziała tak jeszcze z parę minut, ale postanowiła wstać i odejść. Odwróciła się, a wtedy poczuła, że ktoś ją złapał za rękę. Przez całe ciało Akiry przeszedł dreszcz.
Obróciła głowę.
Kakashi patrzył na nią, uśmiechając się delikatnie.
— Wszystko w porządku. Nie przepraszaj. — szepnął. — Też... Też zachowałem się jak dupek. Nie powinienem cię prowokować... Rozumiem, że się zdenerwowałaś. Przepraszam...
W tej samej chwili do sali weszła Tsunade. Na widok Akiry uniosła brwi.
— Akira! Mówiłam ci, żebyś długo nie siedziała, a ty Kakashi... Po każdym bym się tego spodziewała, ale nie po tobie. Myślałam, że jesteś geniuszem... — z mężczyzny przeniosła wzrok z powrotem na szatynkę. — A ty zmiataj. Już wystarczająco długo tu siedziałaś.
Akira uśmiechnęła się przepraszająco, po czym się ukłoniła i uciekła, zanim Tsunade zdążyła ją uderzyć w głowę.

◊◊◊◊◊

Dwa tygodnie później

Tsunade poinformowała Akirę, że jako podopieczna Kakashi’ego, ma się nim zajmować dopóki ten nie wydobrzeje w chociaż zadowalającym stopniu. Tak więc dziewczyna była zmuszona do zmiany opatrunków i pilnowania, żeby ten się nie forsował. Prawdę mówiąc miał w ogóle niczego nie robić, póki szwy się nie rozpuszczą. Problem polegał jednak na tym, że Kakashi nie mógł nic nie robić. Aż się palił, żeby trenować, czy chodzić na misje. Niejednokrotnie tak narzekał na nudę, że Akira nie wytrzymywała i waliła go po głowie.
Teraz, tydzień od wypuszczenia Hatake ze szpitala, sytuacja się powtórzyła.
Kakashi leżał na kanapie i czytał książkę, którą znał już niemal na pamięć. Najchętniej poszedłby do księgarni i nakupował sobie parę powieści. Ale nie, nie mógł niczego robić: schylać się, dźwigać, trenować, jeść ciężkich potraw (od dwóch tygodni żył na samych warzywach i od dawna robiło mu się już niedobrze; marzył o soczystym kotlecie wieprzowym). Miał po prostu leżeć i powoli obrastać tłuszczem od lenistwa.
Rzucił książkę na podłogę. Dlaczego musiał się popisywać na tej zasranej misji? Co mu strzeliło do głowy, aby to robić? Przecież nigdy się nie popisywał. A teraz co? Wylądował w szpitalu, w dodatku ledwo żywy, z wypływającymi jelitami.
— Niech to się wreszcie skończy... — burknął i zamknął oczy. Oszaleje, jeżeli zaraz się czymś nie zajmie.
— A ty znów narzekasz, Kakashi — powiedziała Akira, wchodząc do salonu. W dłoniach trzymała tacę z miską, w której znajdowały się suszone plasterki jabłka. — Zjedz coś.
Spojrzał na zawartość miski i skrzywił się.
— Znowu żarcie dla królików... — mimo tego sięgnął po plasterek jabłka. Ukradkiem zdjął maskę i włożył plasterek do ust. Jak na jego gust, jabłko smakowało jak drewno. — Naprawdę nie mogę zjeść porządnego kawałka mięcha? — spojrzał na nią błagalnie.
Akira się zaśmiała.
— Nie rób takiej miny. I tak wiesz, że nie podziała — mówiąc to, wzięła całą garść suszonego jabłka. — Nie wiem, dlaczego tak ci to nie smakuje.
Prychnął.
— Też byś narzekała, gdybyś musiała tylko leżeć bezczynnie i codziennie wsuwać kilogramy zieleniny. Już mi się od tego robi niedobrze. Jak nie zjem mięsa, to zdechnę.
— Nie mów tak. Warzywa jeszcze nikomu nie zaszkodziły.
— Ale śmieszne, Akira. Jestem ciekawy, co zrobisz, jak będę kazał ci jeść zielsko przez miesiąc. Znając ciebie, po kilku dniach ci zbrzydnie. — pomasował się po brzuchu. — Naprawdę potrzebuję mięsa.
Zacisnęła palce.
— Niech ci będzie. 
Spojrzał na nią zdziwiony.
— Myślałem, że...
— Jak zjesz mięso ten jeden raz, nic ci się przecież nie stanie. Jesteś wysportowany, a wiadomo, że taki człowiek potrzebuje dużej ilości protein. Same warzywa nie wystarczą. Nie mam pojęcia, co myślała sobie Tsunade.
— W ogóle nie myślała.
Akira parsknęła śmiechem.
— I tu muszę się z tobą zgodzić. Pytanie tylko, jak chcesz, żebym ci to mięso przyrządziła. Usmażyć, ugotować, a może upiec na grillu?
Machnął ręką i podniósł się do pozycji siedzącej, krzywiąc się przy okazji. Rana wciąż mu dokuczała, ale nie tak bardzo, jak jeszcze tydzień temu. Akira naprawdę się nim dobrze zajmowała. Nie miał na co narzekać.
— Mi to jest obojętne. Po prostu to zrób.
— W takim razie poczekaj chwilę. Pójdę do sklepu i zaraz się za to wezmę.
Zanim zdążył coś powiedzieć, ta już wypadła z mieszkania.

◊◊◊◊◊

Piętnaście minut później w mieszkaniu Kakashi’ego zaczęło przyjemnie pachnieć. Szarowłosy siedział przy stole w kuchni, trzymając w dłoniach sztućce. Patrzył się na Akirę błyszczącymi oczami, wprost nie mogąc się doczekać normalnego posiłku.
Wciąż był pod wrażeniem zdolności gastronomicznych dziewczyny. Kiedy zapytał się jej, gdzie ta nauczyła się tak gotować, Akira odparła, że od małego lubiła grzebać w garnkach i eksperymentować w kuchni wraz ze swoją mamą. Naprawdę dobrze się nim zajmowała, nie miał na co narzekać. No, oprócz tych wszechobecnych warzyw, ale Akira stosowała się tylko do zaleceń Tsunade. Aż do dzisiaj.
— Długo jeszcze? — zapytał. Aż się zaczął kręcić na krześle, tak bardzo pragnął mięsa. Już nic go w tym momencie nie obchodziło. W głowie miał tylko porządnego kotleta. 
— Jeszcze jakieś dwie minuty — odparła, potrząsając patelnią.
Kakashi westchnął. Zaburczało mu w brzuchu.
Wtedy Akira postawiła przed nim talerz, na którym znajdował się parujący, grillowany stek wieprzowy. Kakashi aż jęknął jak to zobaczył.
— Myślę, że będzie ci smakować. Nie jest krwisty, bo wiem, że takich nie lubisz.
— Akira... — spojrzał na nią z wdzięcznością. — nawet nie wiem, jak ci dziękować. Uratowałaś mi życie.
Zaśmiała się.
— Nie gadaj, tylko jedz, bo wystygnie.
Sama podeszła do okna i otworzyła je. Było bardzo ciepło, ale nie gorąco. Odetchnęła świeżym powietrzem, w którym wyczuła zbliżającą się burzę. Było parno.
— Akira.
— Hmm? 
— To jest... to jest nieziemskie. To jest tak dobre, że...
Odwróciła się do niego i o mało co nie parsknęła śmiechem na widok jego miny. Kakashi wyglądał tak, jakby miał zaraz dostać ekstazy.
— Chcesz mi powiedzieć, że to jest tak dobre, że zaraz dostaniesz orgazmu? — puściła do niego oko, a Hatake się zakrztusił. Mężczyzna zaczął kaszleć, a Akira, z początku rozbawiona jego reakcją, teraz przyskoczyła do niego i zaczęła walić po plecach. W końcu Kakashi przełknął dławiący go kawałek mięsa.
— Nie pozwalaj sobie — burknął, ale było widać, że się zarumienił. — Rób mi częściej takie obiadki.
— Jeszcze czego! Nie jestem twoją służącą, Kakashi.
— Przecież wiem. Tylko żartowałem. A tak na poważnie. Myślałaś kiedyś, żeby otworzyć interes? No wiesz, jakiś grillbar?
Zamyśliła się.
— Nie. Gotowanie to moje hobby. Podejrzewam, że nie mogłabym tego robić dla pieniędzy. Po prostu jak coś przyrządzam, odprężam się i uspokajam. To wszystko.
Kakashi pokiwał głową, po czym wskazał na jedną trzecią steku, jaki został na talerzu. W ciągu zaledwie pięciu minut ten zdążył pochłonąć dwa i pół kilo mięsa. — Spróbuj.
Pokręciła głową.
— Jedz. Ja nie jestem głodna.
Srebrnowłosy tylko wzruszył ramionami i dojadł resztę. Po skończonym posiłku rozsiadł się na krześle i poklepał po brzuchu, mrucząc z zadowolenia.
— No i to się nazywa prawdziwe jedzenie — z przyjemności, jaka go ogarnęła, zamknął oczy i uśmiechnął się delikatnie.



Notka miała pojawić się wczoraj, wiem. I przepraszam, że się tak nie stało, ale od czwartku dziwnie się czułam i dopiero dzisiaj mi przeszło. Jeśli chodzi o rozdział, to jest dziwny. Nawet bardzo. Nie wiem też, czy wyłapałam wszystkie błędy, ale wydaje mi się, że tak. Jeżeli nie, napiszcie o tym w komentarzu, bo ja mam tendencję do tego, że nie zauważę pomyłek. 
Nie mam pojęcia, kiedy będzie następna notka. W kolejny weekend będę musiała się uczyć z chemii, bo na dzień dobry, pierwszego lutego, babka zażyczyła sobie sprawdzian, więc nie wiem, jak to będzie. Rozdział czwarty praktycznie napisałam w kilka godzin, a normalnie zajmuje mi to kilka, kilkanaście dni(!), dlatego nie mam pojęcia, co z tego wyszło. Pewnie coś głupiego, bo uznaję, że w jeden dzień nie napisze się dobrej notki. No chyba, że ktoś lubi lać wodę i nie potrafi pisać logicznie. A znam takie osoby. I nie pozdrawiam ;) Do tego ma jeszcze mocno zaburzoną interpunkcję i słownictwo. No cóż... Skoro na co dzień taki człowiek posługuje się śmietnikowym językiem, to co się dziwić.
Nie zanudzając i nie przedłużając, zapraszam do czytanie i komentowania.

2 komentarze:

  1. Kakashi chciał mięso i je dostał. Ciekawe czy jakby chciał coś innego czy też by to dostał :3. Od razu nasuwa się również pytanie ile Akira będzie mu jeszcze razy gotowała obiadki. Kkkk, następny rozdział może być zaskakujący, kkkk. Aż się go nie mogę doczekać! Rusz się i pisz kolejny rozdział!
    Weny życzę,
    powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :D. Udam, że nie wiem, co masz na myśli ;). Trochę będzie. Tak z tydzień na pewno. Co do notki, zobaczysz. Właśnie piszę notkę, cierpliwości ;)

      Usuń

© Kordelia | WS | X | X | X | X | X.