Samira jeszcze długo wpatrywała się w miejsce, gdzie siedział Kakashi, popijający whisky. Od ich rozstania minęły dobre dwa lata, a Hatake wciąż nie chciał mieć z nią nic do czynienia. Kobieta tego nie mogła pojąć. Kto oprócz niej by do niego pasował? Przecież to, co się między nimi działo, było tak gwałtowne, burzliwe i namiętne, że z początku samą Samirę to przerażało. Kakashi w ich związku był jak nieposkromiony ogier, a jej się to bardzo podobało. Niejednokrotnie mężczyzna wpadał na takie pomysły, że brunetkę przechodził dreszcz. Kiedy przypominała sobie, co wyprawiał z nią w łóżku... A potem, nagle, wszystko poszło się gwizdać. Kakashi z dnia na dzień ją zostawił. Raz na zawsze się od niej odciął.
Zmrużyła ze złości oczy. Jeszcze tego pożałuje, pomyślała.
Przeniosła wzrok na szklankę stojącą na blacie baru. Szybko ją chwyciła i nalała do niej bourbona, po czym łyknęła szybko alkohol. Napój przyjemnie zapiekł w gardle. Po wszystkim oblizała językiem po zębach i umyła szklankę.
Popatrzyła na klientów baru. Zgraja stanowiła sam margines wioski oraz osoby, które wkrótce mogły się stoczyć. Skrzywiła się na ich widok.
— Zamykamy! — warknęła, wychodząc zza baru. Chwyciła szybko klucze i zakręciła nimi na palcu. — Wynocha stąd, już!
W tym momencie podszedł do niej gruby, niski, łysiejący mężczyzna w szarym, brudnym podkoszulku. Natręt położył swoją ciężką, tłustą rękę na ramieniu, po czym ścisnął je lekko.
— Samira, kochanie... — wymruczał. — Nie wyganiaj nas...
Odepchnęła go od siebie.
— Nie dyskutuj ze mną. A teraz jazda!
Po jej wybuchu wszyscy obecni zrozumieli, że nie ma co się z nią kłócić. Posłusznie więc wyszli, burcząc pod nosem skargi. Do tej pory zdarzyło się to tylko raz, aby Samira zamknęła swój główny bar o tak wczesnej godzinie jak jedenasta wieczorem, kiedy ciemniejsza strona Konoha dopiero co budziła się do życia. To właśnie teraz na ulicę wychodziły różne podejrzane typy.
Samira, wciąż wściekła jak osa, wetknęła klucz w zamek, tym samym zamykając bar. Sprawdziła jeszcze, czy wszystko zabezpieczyła, a potem powlokła się w stronę swojego mieszkania.
Co chwila ktoś ją zaczepiał, ale ona nie zwracała na nic uwagi. Po prostu chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim drugim ulubionym miejscu – łóżku.
Dziesięć minut później ujrzała dom, w którym mieszkała. Przyspieszyła kroku. Chwilę później znajdowała się już w swoim mieszkaniu. Samira udała się do swojej sypialni, po czym stanęła przed szafką nocną. Samira wysunęła drugą szufladę od góry i z jej wnętrza wyjęła średniej wielkości ramkę. Odwróciła ją i jej oczom ukazało się zdjęcie przedstawiające ją i Kakashi’ego, który ją obejmował. Zacisnęła palce na ramce. Ogarnęła ją złość. Myślała, że już dawno pozbyła się tego zdjęcia. Nie, tylko okłamywała samą siebie. Sądziła, że się odcięła od Kakashi’ego, ale co jakiś czas przyłapywała się na myśleniu o tym wysokim, przystojnym, tajemniczym mężczyźnie. Nie mogła pozbyć się go ze swojej głowy, choć bardzo chciała. Ścisnęła mocniej, a potem rzuciła z całej siły ramką o ścianę. Rozległ się dźwięk pękającego szkła, które rozsypało się na podłodze.
Samira dyszała ciężko ze złości, patrząc na zniszczoną ramkę. Aby się uspokoić, wykonała kilka głębokich wdechów i nie patrząc na to, co leżało na ziemi, udała się do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic. Kiedy się umyła, z powrotem poszła do sypialni i posprzątała bałagan. Okruchy wrzuciła do kosza na śmieci, a zdjęcie...
Chwyciła je w dwa palce i szybkim krokiem poszła do kuchni. Z szafki wyjęła pudełko zapałek, po czym zapaliła jedną. Wpatrywała się w skaczący płomień, ale po chwili przyłożyła zapałkę do zdjęcia, które zaczęło się palić.
Uśmiechnęła się, widząc, jak ogień trawi ostatnią pamiątkę po Kakashim. Teraz wystarczyło, aby pozbyć się go ze swoich wspomnień.
Jeżeli ja nie mogę go mieć, to żadne nie będzie miała, przyszło jej do głowy. Na ustach Samiry pojawił się szatański uśmieszek.
Akira nie mogła spać. Wszystko ją bolało. Nie mogła poruszyć palcem u nogi, aby nie jęczeć. Nie miała siły się podnieść, a co dopiero iść na trening. Jak pomyślała nad tym, że znowu będzie musiała użerać się z tym kretynem, który nazywał siebie nauczycielem, to...
Dziewczyna przekręcała się tylko z boku na bok przez całą noc, a rano czuła się tak, jakby przygniótł ją ogromny głaz.
Akira zmusiła swoje mięśnie do pracy. Powlokła się do kuchni, gdzie zrobiła sobie gorącą kawę. Szatynka otworzyła lodówkę, mając nadzieję, że została wyposażona. I nie myliła się. Osiemnastolatka chwyciła w dłonie słoik dżemu i kremu czekoladowego, które zamierzała pożreć, zanim wyruszy na miasto. Akira musiała zrobić drobne zakupy. Na samą myśl o nich, ogarniało ją przyjemne ciepło. Musiała też kupić sobie jakieś książki, bo te, które miała, musiała zostawić w domu. Szybko pochłonęła śniadanie, które dały jej taki zastrzyk cukru, po którym normalny człowiek trafiłby z cukrzycą do szpitala.
Z nową porcją energii, udała się w stronę centrum wioski. Nie musiała się spieszyć — do treningu zostało jej kilka ładnych godzin. Nie znała rozkładu wioski, ale jej to nie przeszkadzało. Miała przecież doskonałą okazję do jej poznania, a mogła to zrobić tylko w jeden sposób — spacerując po okolicy.
Konoha nie była tak straszna, jak jej się wcześniej wydawało. Z początku sądziła, że Wioska Liścia to ponure, brzydkie miejsce, nieprzyjazne obcemu. Tymczasem okazała się zupełnie inna – Konoha była kolorowa i mieszkali w niej bardzo sympatyczni ludzie. Kiedy Akira miała kłopot z dotarciem do jakiegoś sklepu, zawsze znajdowała się osoba, która pomagała obrać Akirze właściwą drogę i dlatego w dość krótkim czasie zdążyła się wzbogacić o nowe legginsy, buty, bluzkę i średniej wielkości kwiat, który zamierzała postawić na parapecie w swoim pokoju. Zamierzała udać się jeszcze do księgarni mieszczącej się po przeciwnej stronie ulicy. Zrobiła krok w przód, a wtedy ktoś na nią wpadł. Dziewczyna upadła na ziemię, a wszystkie zakupy jakie zrobiła, wylądowały obok niej.
Podniosła się powoli na nogi, zaciskając zęby, aby nie stęknąć i spojrzała na osobę, która na nią wpadła.
Był to wysoki, szczupły młody mężczyzna o czarnych włosach, które opadały mu na lewą stronę twarzy. Nieznajomy mógł być niewiele starszy od niej — zaledwie trzy, cztery lata.
Podniósł się z ziemi i otrzepał. Rozejrzał się a potem spojrzenie jego szarych oczu zatrzymało się na Akirze.
— Przepraszam — powiedział, podchodząc do niej. — Nic ci nie jest?
Akira pokręciła głową.
— Nie, wszystko w porządku, tylko na przyszłość uważaj, jak chodzisz, dobrze? Jeszcze kogoś zabijesz — powiedziała, zbierając rozrzucone przedmioty z powrotem do reklamówek.
Brunet zaśmiał się, a Akira uśmiechnęła pod nosem. Widać nieznajomy miał poczucie humoru.
— Jak masz na imię? — spojrzał na nią. Dopiero teraz zauważyła, że pod prawym okiem miał mały, czarny pieprzyk. Musiała jednak przyznać, że znamię dodawało mu uroku.
— Akira. Mam na imię Akira.
— No dobrze. — Podrapał się w tył głowy i zrobił zakłopotaną minę. — Może w ramach przeprosin za wypadek, dasz się zaprosić na herbatę albo coś w tym stylu? — chłopak wyraźnie się plątał.
— Na... herbatę? — uniosła brwi. — Może być, tylko kiedy i gdzie?
Przyłożył palec do podbródka.
— Niech no pomyślę... Gdzie mieszkasz? Przyjdę po ciebie w sobotę, czyli za trzy dni.
Akira podała mu nazwę ulicy. Nieznajomy uśmiechnął się, a potem odprowadził ją do księgarni, wyjaśniając, że musi się spieszyć, bo jest spóźniony na misję, ale po jej zakończeniu na pewno odwiedzi Akirę.
Kiedy odchodził, dziewczyna przypomniała sobie, że nie zapytała go nawet, jak ten ma na imię.
— Zaczekaj chwilę! — krzyknęła. Chłopak zatrzymał się. — Zapomniałam zapytać, jak masz na imię!
— Hisao Ishida! — odkrzyknął, a potem pomachał jej na pożegnanie i zniknął w kłębie szarego dymu.
Akira westchnęła przeciągle, po czym weszła do księgarni. Czas wybrać sobie parę interesujących lektur.
Przeglądała regały w poszukiwaniu książek, które by ją w jakiś sposób zainteresowały, ale do tej pory nie znalazła niczego ciekawego. Kryminałów nie lubiła, powieści historyczne ją nudziły, a o biografiach nie chciała nawet słuchać. W ostatnim czasie zaczęła natomiast czytać romansy. Bądź co bądź była dziewczyną i marzyła, że w przyszłości znajdzie swoją drugą połówkę. W ostatnim czasie usłyszała jednak o powieści, której pierwsza część została zekranizowana, mianowicie „Eldorado Flirtujących”. Postanowiła, że kupi książkę, a jak jej się nie spodoba, co było bardzo prawdopodobne, ponieważ Akira była bardzo wybredną czytelniczką i nie znosiła chłamu.
Problem był jednak taki, że nigdzie nie mogła owej powieści znaleźć. Przeszukiwała regały raz po raz, ale nie widziała charakterystycznej pomarańczowej okładki.
Na szczęście w końcu ją znalazła. Okazało się, że ktoś nadzwyczaj inteligentny położył ją w dziale dotyczącym poradników dla przyszłych rodziców. Akira kręcąc z niedowierzaniem głową, poszła do kasy.
Stojąc w kolejce, spojrzała na zegar wiszący nad wejściem. Za dwie godziny miała rozpocząć kolejny trening z Kakashim. Musiała się pospieszyć. Pech jednak chciał, że kasę obsługiwała młoda dziewczyna, która na pierwszy rzut oka nie miała żadnego doświadczenia. Obok niej stał starszy stażem pracownik i podawał jej instrukcje. Mimo to dziewczyna wciąż się gubiła. Na widok jej miny, Akirze zachciało się płakać. Za nic nie chciałaby się znaleźć na jej miejscu. Tym bardziej mając takiego przełożonego.
Nagle usłyszała za sobą chrząknięcie. Rozpoznała ten głos, ale udawała, że niczego nie słyszała. Jednak mężczyzna, który za nią stał ani myślał odpuszczać. Nachylił się i poczuła ciepły oddech Kakashi’ego na swojej szyi.
— Nie jesteś przypadkiem za młoda na tego typu lektury, Akira? — wymruczał do jej ucha przez co dziewczyna zadrżała. W tym momencie głos Hatake wydał jej się zaskakująco seksowny. Stop! O czym ty myślisz, głupia. Ten człowiek z żadnej strony nie jest seksowny!, pomyślała, przełykając ślinę. — To jest od lat osiemnastu, jakbyś nie zauważyła — dyskretnie się do niej przesunął i popukał na symbol umieszczony w prawym górnym rogu książki.
— Doskonale wiem, od którego roku życia jest ta książka, Hatake. Umiem czytać i nie jestem głupia. I dla twojej świadomości za kilka miesięcy będę miała dziewiętnaście lat. A teraz, z łaski swojej, odsuń się ode mnie, bo czymś tu zalatuje i to na pewno nie ode mnie. Ktoś tu się chyba zbyt rzadko bierze prysznic, mylę się?
Usłyszała, jak mężczyzna zgrzyta zębami ze złości. Akira poczuła chorą satysfakcję. Nie zamierzała odpuszczać. Będzie walczyła z tym człowiekiem na słowa, aż ten w końcu się podda i przypiszą jej nowego nauczyciela. Każdy byłby lepszy od niego.
Kakashi ścisnął ją za ramię, przez co kości dziewczyny niebezpiecznie zatrzeszczały.
— Na naszym dzisiejszym treningu pokażę ci, gdzie twoje miejsce, Shinobu. Jeszcze pożałujesz swoich słów.
— Taa... Powodzenia.
W końcu nadeszła jej kolej. Akira zapłaciła za książkę i szybkim krokiem wyszła z księgarni prosto do swojego domu.
Kakashi grzmotnął czołem o stół. Siedział właśnie w herbaciarni w towarzystwie Asumy, Kurenai i Gai’a. Przyjaciele patrzyli na niego niezrozumiałym wzrokiem. Od wczorajszego dnia Kakashi by jakiś dziwny. Najpierw w barze barbeque spalił mięso, potem poszedł się upić, a teraz wali głową w stół. Nigdy nie widzieli, aby się tak zachowywał.
— Zabierzcie mnie stąd, błagam — wyjęczał, chowając głowę między ręce. — A jeszcze lepiej zabierzcie stąd tę dziewuchę, Akirę.
Gai się zaśmiał.
— Czyli to przez kobietę jesteś taki... rozlazły.
Szarowłosy westchnął tylko. Nie miał siły nawet zaprzeczyć.
— Czy ktoś z was nie mógłby się ze mną zamienić? — wyjęczał.
— Wybacz, przyjacielu, ale to nie nasza drużyna się rozpadła. Masz za swoje, Kakashi.
Mężczyzna podniósł się. Na czole miał czerwoną plamę.
— Jakby to była moja wina, do cholery. — podniósł się i założył swój ochraniacz z powrotem na czoło. — Wiecie co? Nie chce mi się o tym z wami dyskutować.
Kakashi zerknął tylko na swoich przyjaciół, a potem odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
Stała przed budynkiem Hokage, czekając na to, aż Kakashi raczy się pojawić. Pół godziny wcześniej powinna rozpocząć trening, a tymczasem wciąż musiała tu sterczeć.
Akira powoli traciła cierpliwość. Wiedziała, że Hatake się spóźnia, ale myślała, że tylko parę minut. Przez to wszystko powoli zaczynały boleć ją nogi.
Jeżeli za dziesięć minut się nie pojawi, idę stąd. Nie będę tu sterczeć jak głupia i czekać nie wiadomo na co, myślała, przestępując z nogi na nogę.
Jakieś pięć minut później, zmęczona staniem, usiadła pod drzewem i zamknęła oczy. Było bardzo upalnie, nawet jak na lipiec i Akirze kręciło się w głowie od upału. Nigdy nie lubiła takich temperatur, jak dla niej było zdecydowanie za gorąco. Ubranie kleiło się dziewczynie do ciała. Najchętniej zdjęłaby z siebie wszystko i wskoczyła do lodowatego jeziora.
Westchnęła.
— Ekhem... — usłyszała. — Możesz wstać?
Otworzyła powoli oczy i ujrzała Kakashi’ego. Na sam widok tego, jak był ubrany, zrobiło się jej jeszcze bardziej gorąco. Był potworny upał, a ten miał na sobie bluzę z długim rękawem i kamizelkę, która swoją drogą nie była taka cienka. Pod spłynął jej po czole.
Podniosła się posłusznie i poszła z Kakashim, który zdążył już odejść na dość sporą odległość.
Dzisiejszy trening niczym nie różnił się od poprzedniego. Akira wciąż musiała ćwiczyć ciosy pięścią i kopniaki. Mimo zakwasów, dawała z siebie wszystko i jej uderzenia były coraz silniejsze. Gdyby tylko nie było tak gorąco... Tak bardzo chciała zdjąć tę przeklętą bluzkę, ale nie mogła tego zrobić. Nie chciała paradować przed Kakashim w samym staniku. Wolała nie myśleć, co mężczyzna by sobie pomyślał, gdyby ją taką zobaczył. A w sumie, co ją to obchodziło, niech patrzy.
Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze pod nosem i zdjęła bluzkę. Od razu lepiej. Kątem oka zauważyła, że Kakashi wlepił w nią czarne spojrzenie. Mimo odległości wychwyciła w nim coś dziwnego — jakby pierwotny głód. Wtedy mężczyzna zamrugał i dziwne wrażenie zniknęło. Może mi się wydawało?, pomyślała, kopiąc z całej siły pniak, przed którym stała. Nie miała pojęcia.
— Akira, podejdź tu — głos Hatake wyrwał ją zamyślenia. Dziewczyna podeszła powoli do mężczyzny, dysząc ze zmęczenia.
— Tak, sensei? — zapytała, opierając dłonie na kolanach. Aż się kleiła od potu, wyraźnie to czuła.
— Myślę, że jesteś gotowa na pierwszy sparing. Oczywiście, będę dawał ci fory, bo gdybym chciał walczyć na poważnie, to...
— Mam się bić z tobą? — podniosła głos. Doskonale wiedziała, że ten mężczyzna jest w stanie położyć ją jednym ciosem. Nie podobało jej się to. Jeżeli po czymś takim nie trafi do szpitala z ciężkimi obrażeniami, to będzie mogła z dumą przyznać, że miała szczęście.
— No a z kim, Akira. Nikogo innego tu nie ma — mówiąc to, zaczął rozpinać swoją zieloną kamizelkę. Chwilę później uniform i granatowa bluza leżały na ziemi zwinięte w kłębek, a Kakashi stał przed nią w samym bezrękawniku. Na widok jego mięśni, Akirze przyspieszyło tętno. Do głowy przyszła jej dziwna i niepokojąca myśl — wyobraziła sobie, że podchodzi do niego, wsuwa swoje małe dłonie pod jego bezrękawnik i gładzi mężczyznę po torsie. Po części była bardzo ciekawa, jaka w dotyku jest skóra Kakashi’ego — szorstka czy może gładka jak u niemowlaka.
Potrząsnęła gwałtownie głową, chcąc odpędzić od siebie twory jej wyobraźni.
— To co? Zaczynamy? — Hatake chyba nie zauważył, co się działo z Akirą. Zamiast tego podbiegł do niej i wymierzył pierwszy cios, nie czekając na to, aż dziewczyna się przygotuje.
Wycelował w jej lewy bok, ale Akira zdołała zablokować uderzenie ramieniem, przez które przeszła potworna fala bólu. A myślałam, że da mi fory! Akurat! Następnie ona próbowała kopnąć go w prawe udo, ale Kakashi zręcznie okręcił się wokół własnej osi i grzmotnął Akirę w plecy. Szatynka upadłaby na ziemię, ale podparła się rękoma i na nowo rozpoczęła szarżę na Kakashi’ego. Za trzecim razem udało jej się uderzyć go lewą pięścią w żebra i mężczyzna stracił na moment oddech. Kakashi zatrzymał się na moment.
— Zapomniałem ci powiedzieć, że jeżeli wygrasz, wcześniej pójdziesz do domu. Jeżeli nie, będziesz ćwiczyć do zmroku bez przerwy.
— W takim razie muszę dać z siebie wszystko, Kakashi — puściła do niego oko. Dobrze wiedziała, że ma znikome szanse na zwycięstwo, ale zdawała sobie sprawę z tego, że zawsze jest nadzieja. Nawet niewielka.
Ruszyła na niego, Kakashi jednak przeczuwał, co będzie chciała zrobić dziewczyna, więc w odpowiedniej chwili zablokował jej obie ręce i prawą nogę. Nie miał pojęcia jednak, że Akira dała się zatrzymać specjalnie. To była jej jedyna szansa na to, aby posłać szarowłosego na ziemię. Przeniosła swój środek ciężkości, zmieniając delikatnie kąt uderzenia, a potem przesunęła lewą nogę tak, że jej łydka znalazła się z kolanami Kakashi’ego. Uderzyła z całej siły, a pod mężczyzną ugięły się kolana. Hatake wylądował na ziemi, wciąż trzymając Akirę za ręce. Dziewczyna leżała na nim, z piersiami przyciśniętymi do jego muskularnego torsu. Pod sobą czuła, jak serce Kakashi’ego wali jak oszalałe. Mężczyzna ją puścił, ale ta nie wstawała. Wpatrywała się w niego rozszerzonymi oczyma. Na jej bladych policzkach pojawił się rumieniec. Z bliska stwierdziła, że Kakashi jest bardzo przystojnym mężczyzną.
Dziewczyna przesunęła prawą dłoń pod siebie, tym samym dotykając klatki piersiowej Kakashi’ego, po czym podniosła się i wstała.
Kolana jej się trzęsły. Myślała, że zemdleje.
Hatake leżał jeszcze przez chwilę na podłożu, a potem również się podniósł. Otrzepał się i nie patrząc na Akirę, podszedł do swoich ubrań leżących nieopodal. Nic nie mówiąc, założył je, po czym odezwał się drżącym, cichym głosem:
— Na dziś koniec. Jesteś wolna.
Akira nic nie rozumiejąc — ani swojej reakcji, ani jego — wpatrywała się mężczyznę. Mogła przysiąc, że również zrobił się cały czerwony.
Zmrużyła ze złości oczy. Jeszcze tego pożałuje, pomyślała.
Przeniosła wzrok na szklankę stojącą na blacie baru. Szybko ją chwyciła i nalała do niej bourbona, po czym łyknęła szybko alkohol. Napój przyjemnie zapiekł w gardle. Po wszystkim oblizała językiem po zębach i umyła szklankę.
Popatrzyła na klientów baru. Zgraja stanowiła sam margines wioski oraz osoby, które wkrótce mogły się stoczyć. Skrzywiła się na ich widok.
— Zamykamy! — warknęła, wychodząc zza baru. Chwyciła szybko klucze i zakręciła nimi na palcu. — Wynocha stąd, już!
W tym momencie podszedł do niej gruby, niski, łysiejący mężczyzna w szarym, brudnym podkoszulku. Natręt położył swoją ciężką, tłustą rękę na ramieniu, po czym ścisnął je lekko.
— Samira, kochanie... — wymruczał. — Nie wyganiaj nas...
Odepchnęła go od siebie.
— Nie dyskutuj ze mną. A teraz jazda!
Po jej wybuchu wszyscy obecni zrozumieli, że nie ma co się z nią kłócić. Posłusznie więc wyszli, burcząc pod nosem skargi. Do tej pory zdarzyło się to tylko raz, aby Samira zamknęła swój główny bar o tak wczesnej godzinie jak jedenasta wieczorem, kiedy ciemniejsza strona Konoha dopiero co budziła się do życia. To właśnie teraz na ulicę wychodziły różne podejrzane typy.
Samira, wciąż wściekła jak osa, wetknęła klucz w zamek, tym samym zamykając bar. Sprawdziła jeszcze, czy wszystko zabezpieczyła, a potem powlokła się w stronę swojego mieszkania.
Co chwila ktoś ją zaczepiał, ale ona nie zwracała na nic uwagi. Po prostu chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim drugim ulubionym miejscu – łóżku.
Dziesięć minut później ujrzała dom, w którym mieszkała. Przyspieszyła kroku. Chwilę później znajdowała się już w swoim mieszkaniu. Samira udała się do swojej sypialni, po czym stanęła przed szafką nocną. Samira wysunęła drugą szufladę od góry i z jej wnętrza wyjęła średniej wielkości ramkę. Odwróciła ją i jej oczom ukazało się zdjęcie przedstawiające ją i Kakashi’ego, który ją obejmował. Zacisnęła palce na ramce. Ogarnęła ją złość. Myślała, że już dawno pozbyła się tego zdjęcia. Nie, tylko okłamywała samą siebie. Sądziła, że się odcięła od Kakashi’ego, ale co jakiś czas przyłapywała się na myśleniu o tym wysokim, przystojnym, tajemniczym mężczyźnie. Nie mogła pozbyć się go ze swojej głowy, choć bardzo chciała. Ścisnęła mocniej, a potem rzuciła z całej siły ramką o ścianę. Rozległ się dźwięk pękającego szkła, które rozsypało się na podłodze.
Samira dyszała ciężko ze złości, patrząc na zniszczoną ramkę. Aby się uspokoić, wykonała kilka głębokich wdechów i nie patrząc na to, co leżało na ziemi, udała się do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic. Kiedy się umyła, z powrotem poszła do sypialni i posprzątała bałagan. Okruchy wrzuciła do kosza na śmieci, a zdjęcie...
Chwyciła je w dwa palce i szybkim krokiem poszła do kuchni. Z szafki wyjęła pudełko zapałek, po czym zapaliła jedną. Wpatrywała się w skaczący płomień, ale po chwili przyłożyła zapałkę do zdjęcia, które zaczęło się palić.
Uśmiechnęła się, widząc, jak ogień trawi ostatnią pamiątkę po Kakashim. Teraz wystarczyło, aby pozbyć się go ze swoich wspomnień.
Jeżeli ja nie mogę go mieć, to żadne nie będzie miała, przyszło jej do głowy. Na ustach Samiry pojawił się szatański uśmieszek.
◊◊◊◊◊
Akira nie mogła spać. Wszystko ją bolało. Nie mogła poruszyć palcem u nogi, aby nie jęczeć. Nie miała siły się podnieść, a co dopiero iść na trening. Jak pomyślała nad tym, że znowu będzie musiała użerać się z tym kretynem, który nazywał siebie nauczycielem, to...
Dziewczyna przekręcała się tylko z boku na bok przez całą noc, a rano czuła się tak, jakby przygniótł ją ogromny głaz.
Akira zmusiła swoje mięśnie do pracy. Powlokła się do kuchni, gdzie zrobiła sobie gorącą kawę. Szatynka otworzyła lodówkę, mając nadzieję, że została wyposażona. I nie myliła się. Osiemnastolatka chwyciła w dłonie słoik dżemu i kremu czekoladowego, które zamierzała pożreć, zanim wyruszy na miasto. Akira musiała zrobić drobne zakupy. Na samą myśl o nich, ogarniało ją przyjemne ciepło. Musiała też kupić sobie jakieś książki, bo te, które miała, musiała zostawić w domu. Szybko pochłonęła śniadanie, które dały jej taki zastrzyk cukru, po którym normalny człowiek trafiłby z cukrzycą do szpitala.
Z nową porcją energii, udała się w stronę centrum wioski. Nie musiała się spieszyć — do treningu zostało jej kilka ładnych godzin. Nie znała rozkładu wioski, ale jej to nie przeszkadzało. Miała przecież doskonałą okazję do jej poznania, a mogła to zrobić tylko w jeden sposób — spacerując po okolicy.
Konoha nie była tak straszna, jak jej się wcześniej wydawało. Z początku sądziła, że Wioska Liścia to ponure, brzydkie miejsce, nieprzyjazne obcemu. Tymczasem okazała się zupełnie inna – Konoha była kolorowa i mieszkali w niej bardzo sympatyczni ludzie. Kiedy Akira miała kłopot z dotarciem do jakiegoś sklepu, zawsze znajdowała się osoba, która pomagała obrać Akirze właściwą drogę i dlatego w dość krótkim czasie zdążyła się wzbogacić o nowe legginsy, buty, bluzkę i średniej wielkości kwiat, który zamierzała postawić na parapecie w swoim pokoju. Zamierzała udać się jeszcze do księgarni mieszczącej się po przeciwnej stronie ulicy. Zrobiła krok w przód, a wtedy ktoś na nią wpadł. Dziewczyna upadła na ziemię, a wszystkie zakupy jakie zrobiła, wylądowały obok niej.
Podniosła się powoli na nogi, zaciskając zęby, aby nie stęknąć i spojrzała na osobę, która na nią wpadła.
Był to wysoki, szczupły młody mężczyzna o czarnych włosach, które opadały mu na lewą stronę twarzy. Nieznajomy mógł być niewiele starszy od niej — zaledwie trzy, cztery lata.
Podniósł się z ziemi i otrzepał. Rozejrzał się a potem spojrzenie jego szarych oczu zatrzymało się na Akirze.
— Przepraszam — powiedział, podchodząc do niej. — Nic ci nie jest?
Akira pokręciła głową.
— Nie, wszystko w porządku, tylko na przyszłość uważaj, jak chodzisz, dobrze? Jeszcze kogoś zabijesz — powiedziała, zbierając rozrzucone przedmioty z powrotem do reklamówek.
Brunet zaśmiał się, a Akira uśmiechnęła pod nosem. Widać nieznajomy miał poczucie humoru.
— Jak masz na imię? — spojrzał na nią. Dopiero teraz zauważyła, że pod prawym okiem miał mały, czarny pieprzyk. Musiała jednak przyznać, że znamię dodawało mu uroku.
— Akira. Mam na imię Akira.
— No dobrze. — Podrapał się w tył głowy i zrobił zakłopotaną minę. — Może w ramach przeprosin za wypadek, dasz się zaprosić na herbatę albo coś w tym stylu? — chłopak wyraźnie się plątał.
— Na... herbatę? — uniosła brwi. — Może być, tylko kiedy i gdzie?
Przyłożył palec do podbródka.
— Niech no pomyślę... Gdzie mieszkasz? Przyjdę po ciebie w sobotę, czyli za trzy dni.
Akira podała mu nazwę ulicy. Nieznajomy uśmiechnął się, a potem odprowadził ją do księgarni, wyjaśniając, że musi się spieszyć, bo jest spóźniony na misję, ale po jej zakończeniu na pewno odwiedzi Akirę.
Kiedy odchodził, dziewczyna przypomniała sobie, że nie zapytała go nawet, jak ten ma na imię.
— Zaczekaj chwilę! — krzyknęła. Chłopak zatrzymał się. — Zapomniałam zapytać, jak masz na imię!
— Hisao Ishida! — odkrzyknął, a potem pomachał jej na pożegnanie i zniknął w kłębie szarego dymu.
Akira westchnęła przeciągle, po czym weszła do księgarni. Czas wybrać sobie parę interesujących lektur.
◊◊◊◊◊
Przeglądała regały w poszukiwaniu książek, które by ją w jakiś sposób zainteresowały, ale do tej pory nie znalazła niczego ciekawego. Kryminałów nie lubiła, powieści historyczne ją nudziły, a o biografiach nie chciała nawet słuchać. W ostatnim czasie zaczęła natomiast czytać romansy. Bądź co bądź była dziewczyną i marzyła, że w przyszłości znajdzie swoją drugą połówkę. W ostatnim czasie usłyszała jednak o powieści, której pierwsza część została zekranizowana, mianowicie „Eldorado Flirtujących”. Postanowiła, że kupi książkę, a jak jej się nie spodoba, co było bardzo prawdopodobne, ponieważ Akira była bardzo wybredną czytelniczką i nie znosiła chłamu.
Problem był jednak taki, że nigdzie nie mogła owej powieści znaleźć. Przeszukiwała regały raz po raz, ale nie widziała charakterystycznej pomarańczowej okładki.
Na szczęście w końcu ją znalazła. Okazało się, że ktoś nadzwyczaj inteligentny położył ją w dziale dotyczącym poradników dla przyszłych rodziców. Akira kręcąc z niedowierzaniem głową, poszła do kasy.
Stojąc w kolejce, spojrzała na zegar wiszący nad wejściem. Za dwie godziny miała rozpocząć kolejny trening z Kakashim. Musiała się pospieszyć. Pech jednak chciał, że kasę obsługiwała młoda dziewczyna, która na pierwszy rzut oka nie miała żadnego doświadczenia. Obok niej stał starszy stażem pracownik i podawał jej instrukcje. Mimo to dziewczyna wciąż się gubiła. Na widok jej miny, Akirze zachciało się płakać. Za nic nie chciałaby się znaleźć na jej miejscu. Tym bardziej mając takiego przełożonego.
Nagle usłyszała za sobą chrząknięcie. Rozpoznała ten głos, ale udawała, że niczego nie słyszała. Jednak mężczyzna, który za nią stał ani myślał odpuszczać. Nachylił się i poczuła ciepły oddech Kakashi’ego na swojej szyi.
— Nie jesteś przypadkiem za młoda na tego typu lektury, Akira? — wymruczał do jej ucha przez co dziewczyna zadrżała. W tym momencie głos Hatake wydał jej się zaskakująco seksowny. Stop! O czym ty myślisz, głupia. Ten człowiek z żadnej strony nie jest seksowny!, pomyślała, przełykając ślinę. — To jest od lat osiemnastu, jakbyś nie zauważyła — dyskretnie się do niej przesunął i popukał na symbol umieszczony w prawym górnym rogu książki.
— Doskonale wiem, od którego roku życia jest ta książka, Hatake. Umiem czytać i nie jestem głupia. I dla twojej świadomości za kilka miesięcy będę miała dziewiętnaście lat. A teraz, z łaski swojej, odsuń się ode mnie, bo czymś tu zalatuje i to na pewno nie ode mnie. Ktoś tu się chyba zbyt rzadko bierze prysznic, mylę się?
Usłyszała, jak mężczyzna zgrzyta zębami ze złości. Akira poczuła chorą satysfakcję. Nie zamierzała odpuszczać. Będzie walczyła z tym człowiekiem na słowa, aż ten w końcu się podda i przypiszą jej nowego nauczyciela. Każdy byłby lepszy od niego.
Kakashi ścisnął ją za ramię, przez co kości dziewczyny niebezpiecznie zatrzeszczały.
— Na naszym dzisiejszym treningu pokażę ci, gdzie twoje miejsce, Shinobu. Jeszcze pożałujesz swoich słów.
— Taa... Powodzenia.
W końcu nadeszła jej kolej. Akira zapłaciła za książkę i szybkim krokiem wyszła z księgarni prosto do swojego domu.
◊◊◊◊◊
Kakashi grzmotnął czołem o stół. Siedział właśnie w herbaciarni w towarzystwie Asumy, Kurenai i Gai’a. Przyjaciele patrzyli na niego niezrozumiałym wzrokiem. Od wczorajszego dnia Kakashi by jakiś dziwny. Najpierw w barze barbeque spalił mięso, potem poszedł się upić, a teraz wali głową w stół. Nigdy nie widzieli, aby się tak zachowywał.
— Zabierzcie mnie stąd, błagam — wyjęczał, chowając głowę między ręce. — A jeszcze lepiej zabierzcie stąd tę dziewuchę, Akirę.
Gai się zaśmiał.
— Czyli to przez kobietę jesteś taki... rozlazły.
Szarowłosy westchnął tylko. Nie miał siły nawet zaprzeczyć.
— Czy ktoś z was nie mógłby się ze mną zamienić? — wyjęczał.
— Wybacz, przyjacielu, ale to nie nasza drużyna się rozpadła. Masz za swoje, Kakashi.
Mężczyzna podniósł się. Na czole miał czerwoną plamę.
— Jakby to była moja wina, do cholery. — podniósł się i założył swój ochraniacz z powrotem na czoło. — Wiecie co? Nie chce mi się o tym z wami dyskutować.
Kakashi zerknął tylko na swoich przyjaciół, a potem odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
◊◊◊◊◊
Stała przed budynkiem Hokage, czekając na to, aż Kakashi raczy się pojawić. Pół godziny wcześniej powinna rozpocząć trening, a tymczasem wciąż musiała tu sterczeć.
Akira powoli traciła cierpliwość. Wiedziała, że Hatake się spóźnia, ale myślała, że tylko parę minut. Przez to wszystko powoli zaczynały boleć ją nogi.
Jeżeli za dziesięć minut się nie pojawi, idę stąd. Nie będę tu sterczeć jak głupia i czekać nie wiadomo na co, myślała, przestępując z nogi na nogę.
Jakieś pięć minut później, zmęczona staniem, usiadła pod drzewem i zamknęła oczy. Było bardzo upalnie, nawet jak na lipiec i Akirze kręciło się w głowie od upału. Nigdy nie lubiła takich temperatur, jak dla niej było zdecydowanie za gorąco. Ubranie kleiło się dziewczynie do ciała. Najchętniej zdjęłaby z siebie wszystko i wskoczyła do lodowatego jeziora.
Westchnęła.
— Ekhem... — usłyszała. — Możesz wstać?
Otworzyła powoli oczy i ujrzała Kakashi’ego. Na sam widok tego, jak był ubrany, zrobiło się jej jeszcze bardziej gorąco. Był potworny upał, a ten miał na sobie bluzę z długim rękawem i kamizelkę, która swoją drogą nie była taka cienka. Pod spłynął jej po czole.
Podniosła się posłusznie i poszła z Kakashim, który zdążył już odejść na dość sporą odległość.
◊◊◊◊◊
Dzisiejszy trening niczym nie różnił się od poprzedniego. Akira wciąż musiała ćwiczyć ciosy pięścią i kopniaki. Mimo zakwasów, dawała z siebie wszystko i jej uderzenia były coraz silniejsze. Gdyby tylko nie było tak gorąco... Tak bardzo chciała zdjąć tę przeklętą bluzkę, ale nie mogła tego zrobić. Nie chciała paradować przed Kakashim w samym staniku. Wolała nie myśleć, co mężczyzna by sobie pomyślał, gdyby ją taką zobaczył. A w sumie, co ją to obchodziło, niech patrzy.
Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze pod nosem i zdjęła bluzkę. Od razu lepiej. Kątem oka zauważyła, że Kakashi wlepił w nią czarne spojrzenie. Mimo odległości wychwyciła w nim coś dziwnego — jakby pierwotny głód. Wtedy mężczyzna zamrugał i dziwne wrażenie zniknęło. Może mi się wydawało?, pomyślała, kopiąc z całej siły pniak, przed którym stała. Nie miała pojęcia.
◊◊◊◊◊
— Akira, podejdź tu — głos Hatake wyrwał ją zamyślenia. Dziewczyna podeszła powoli do mężczyzny, dysząc ze zmęczenia.
— Tak, sensei? — zapytała, opierając dłonie na kolanach. Aż się kleiła od potu, wyraźnie to czuła.
— Myślę, że jesteś gotowa na pierwszy sparing. Oczywiście, będę dawał ci fory, bo gdybym chciał walczyć na poważnie, to...
— Mam się bić z tobą? — podniosła głos. Doskonale wiedziała, że ten mężczyzna jest w stanie położyć ją jednym ciosem. Nie podobało jej się to. Jeżeli po czymś takim nie trafi do szpitala z ciężkimi obrażeniami, to będzie mogła z dumą przyznać, że miała szczęście.
— No a z kim, Akira. Nikogo innego tu nie ma — mówiąc to, zaczął rozpinać swoją zieloną kamizelkę. Chwilę później uniform i granatowa bluza leżały na ziemi zwinięte w kłębek, a Kakashi stał przed nią w samym bezrękawniku. Na widok jego mięśni, Akirze przyspieszyło tętno. Do głowy przyszła jej dziwna i niepokojąca myśl — wyobraziła sobie, że podchodzi do niego, wsuwa swoje małe dłonie pod jego bezrękawnik i gładzi mężczyznę po torsie. Po części była bardzo ciekawa, jaka w dotyku jest skóra Kakashi’ego — szorstka czy może gładka jak u niemowlaka.
Potrząsnęła gwałtownie głową, chcąc odpędzić od siebie twory jej wyobraźni.
— To co? Zaczynamy? — Hatake chyba nie zauważył, co się działo z Akirą. Zamiast tego podbiegł do niej i wymierzył pierwszy cios, nie czekając na to, aż dziewczyna się przygotuje.
Wycelował w jej lewy bok, ale Akira zdołała zablokować uderzenie ramieniem, przez które przeszła potworna fala bólu. A myślałam, że da mi fory! Akurat! Następnie ona próbowała kopnąć go w prawe udo, ale Kakashi zręcznie okręcił się wokół własnej osi i grzmotnął Akirę w plecy. Szatynka upadłaby na ziemię, ale podparła się rękoma i na nowo rozpoczęła szarżę na Kakashi’ego. Za trzecim razem udało jej się uderzyć go lewą pięścią w żebra i mężczyzna stracił na moment oddech. Kakashi zatrzymał się na moment.
— Zapomniałem ci powiedzieć, że jeżeli wygrasz, wcześniej pójdziesz do domu. Jeżeli nie, będziesz ćwiczyć do zmroku bez przerwy.
— W takim razie muszę dać z siebie wszystko, Kakashi — puściła do niego oko. Dobrze wiedziała, że ma znikome szanse na zwycięstwo, ale zdawała sobie sprawę z tego, że zawsze jest nadzieja. Nawet niewielka.
Ruszyła na niego, Kakashi jednak przeczuwał, co będzie chciała zrobić dziewczyna, więc w odpowiedniej chwili zablokował jej obie ręce i prawą nogę. Nie miał pojęcia jednak, że Akira dała się zatrzymać specjalnie. To była jej jedyna szansa na to, aby posłać szarowłosego na ziemię. Przeniosła swój środek ciężkości, zmieniając delikatnie kąt uderzenia, a potem przesunęła lewą nogę tak, że jej łydka znalazła się z kolanami Kakashi’ego. Uderzyła z całej siły, a pod mężczyzną ugięły się kolana. Hatake wylądował na ziemi, wciąż trzymając Akirę za ręce. Dziewczyna leżała na nim, z piersiami przyciśniętymi do jego muskularnego torsu. Pod sobą czuła, jak serce Kakashi’ego wali jak oszalałe. Mężczyzna ją puścił, ale ta nie wstawała. Wpatrywała się w niego rozszerzonymi oczyma. Na jej bladych policzkach pojawił się rumieniec. Z bliska stwierdziła, że Kakashi jest bardzo przystojnym mężczyzną.
Dziewczyna przesunęła prawą dłoń pod siebie, tym samym dotykając klatki piersiowej Kakashi’ego, po czym podniosła się i wstała.
Kolana jej się trzęsły. Myślała, że zemdleje.
Hatake leżał jeszcze przez chwilę na podłożu, a potem również się podniósł. Otrzepał się i nie patrząc na Akirę, podszedł do swoich ubrań leżących nieopodal. Nic nie mówiąc, założył je, po czym odezwał się drżącym, cichym głosem:
— Na dziś koniec. Jesteś wolna.
Akira nic nie rozumiejąc — ani swojej reakcji, ani jego — wpatrywała się mężczyznę. Mogła przysiąc, że również zrobił się cały czerwony.
Rozdział wyszedł bardzo dziwny. Bardzo, bardzo dziwny. I trochę dłuższy niż początkowo zakładałam. Ale mam wenę na to opowiadanie jak nie wiem! Nie pamiętam, kiedy pisało mi się tak dobrze. W końcu odzyskałam wenę. Bo jak mam wenę, to piszę jak nienormalna. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie zdziwiłabym się, gdybym za tydzień wstawiła kolejną notkę. Ale nie obiecuję, bo to różnie bywa. Ach, ta Akira, ma taki cięty język. I uwielbia wkurzać Kakasia :3 Sama bym go najchętniej powkurzała. Jest tak seksi, jak się denerwuje ;)
No nic, zapraszam do czytania i komentowania.
Czytasz = Komentujesz
Niepisana reguła ;)
I przepraszam za wszystkie literówki. Poprawię je, jak nie będę miała co robić :)
Witaj,
OdpowiedzUsuńjuż od początku chce przeprosić za to jeśli będzie w tym komentarzu coś nie zrozumiałego, ale jestem w cholerę podekscytowana zwycięstwem Polaków!
Przechodząc do rozdziału to jest mega. Przedstawiłaś Samirę tym razem nieco inaczej, bo zaczęłam postrzegać ją jako spoko dziewczynę, chociaż wiem, że tak nie będzie. No i jeszcze na koniec taki romantyczny moment, a ty piszesz, że to koniec treningu T-T. To tak nie powinno być! Ja chce więcej ;;
Pozdrawiam,
Chingyu :*
Witaj!
UsuńDoskonale rozumiem, że jesteś podekscytowana zwycięstwem Polaków, bo ja również się cieszę (co by to było, gdybyśmy przegrali ze szwabami?).
Dziękuję bardzo za miłe słowa. Tak, Samira to taka cicha woda - wydaje się niby taka milutka, ale tak naprawdę to wredna kobieta jest ;) Tsa, ten moment na końcu :3 Kończę, bo jestem zua! Hahaha! :D
Pozdrawiam,
Anne Lee :*
Ech, wybacz mi, nie mam lapa od dwóch tygodni i to wystarczający powód, by nie pisać zbyt wiele, nawet z ludźmi na fejsiaczku, poważnie, nienawidzę pisać na telefonieeeee
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, dziękuję za dodanie w Google+, że dałaś o sobie znać iiii w ogóle :*
Co do rozdziału....szkoda mi Samiry :-((( Jest jaka jest, ale zdecydowanie Kakasza darzyła jakimś tam głębszym uczuciem. Choć domyślam się, że później nie będzie mi jej tak szkoda, HEHEHE.
ISHIDA, HAHA, gdyby to był Renji albo Ichigo, to byłabym zazdrosna :-/////
Jedyne co mi się nie podobało, to zachowanie Kakasza przy Gai'u i innych, strasznie to do niego nie podobne i w sumie to właśnie tym wiecznym opanowaniem ujął moje serduszko, zupełnie jak dwa Uchihy <3 Ale wybacz mi, po prostu jestem zagorzałą zwolenniczką utrzymywania ich charakteru rodem z mangi :-<
Co za wstydnisie z nich, to takie słodkie, ta ich burzliwa relacja poprzeplatana iskierkami, uwielbiam ten motywik, że dzieje się w przypadku pałających do siebie nienawiścią ludzi <3
WYBACZ ZA EWENTUALNE BŁĘDYY!
ano i wenki :*
UsuńNie mam czego wybaczać, rozumiem doskonale. Ty nie miałaś laptopa od dwóch tygodni, a mi się zepsuł tablet ostatnio :/ Bateria napęczniała i muszę wymienić :( Ja też nie znoszę pisać na telefonie, te klawiatury są za małe!!! Nie są na moje oczy ;)
UsuńNie ma za co, nie dziękuj :) Specjalnie zrobiłam z Samiry taką kobietę. Tak, darzyła Kakasza uczuciem, ale nie była to miłość. Przekonasz się później ;)
Nie miałam pomysłu na nazwisko, no co. Wzięłam pierwsze lepsze. Wiem, ze się kojarzy z Uryu, a go nie lubię. Przypomina mi Sasuke, ale nieważne.
Taa, zachowanie Kakashi'ego było dziwne, ale po to jest kanon, żeby go łamać. To jest fanfick, a w fanfickach można wszystko (oczywiście w granicach rozsądku). Hatake jest młodym facetem i to normalne, że czasami zachowuje się jak... jak nie on. Ja nie lubię sztywno się trzymać kanonu, bo w ten sposób nie mogę wykorzystać mojej wyobraźni.
Oni się nienawidzą z całego serca. Kakashi ma dość Akiry, najchętniej to by ją zabił, albo przynajmniej zrobił coś innego, ale nie może, bo oberwie. Akira najchętniej kopnęłaby go w jaja i to tak mocno, że musiałby pożegnać się z dziećmi.
Dzisiaj będzie notka, więc się przygotuj ;)