sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział I.

      Szedł powolnym krokiem w stronę biura Hokage. Tsunade jak zawsze chciała wyrwać go z upragnionego urlopu, na który musiał tak długo czekać. Kakashi nie pamiętał już, kiedy miał czas dla siebie. W kółko tylko misje i misje. Jak niby miał w przyszłości założyć rodzinę, skoro przez to, co się dookoła niego działo, nie mógł znaleźć odpowiedniej kobiety? A coraz młodszy to on, niestety, nie był – za dwa lata stuknie mu trzydziestka i to już będzie ostatni dzwonek, aby cokolwiek zrobić w tym kierunku. Przecież nie będzie się żenił, mając czterdzieści lat!
Westchnął zrezygnowany i otworzył drzwi.

     – Wzywałaś mnie, Tsunade? – zapytał obojętnym głosem, wchodząc do pomieszczenia.
     – Nie zadawaj durnych pytań, Hatake – odparła blondynka siedząca za biurkiem. Kobieta na oko wyglądała na jakieś trzydzieści lat, ale w rzeczywistości miała ponad pięćdziesiąt.
Kakashi zauważył również, że oprócz niego, Shizune oraz Tsunade, znajduje się również młoda, niska dziewczyna o włosach barwy czekolady związanych w wysoki koński ogon. Ubrana była w czarne legginsy, na których znajdowały się granatowe szorty oraz szarą, luźną bluzkę z krótkim rękawkiem. Szarowłosy szybko stwierdził, że nieznajoma mogła mieć co najwyżej piętnaście lat.
Czyżbym znów musiał się użerać z jakimiś dzieciakami?, pomyślał. Było to całkowicie zrozumiałe, ponieważ odkąd Sasuke opuścił wioskę, a Naruto odbywał trening z Jiraiyą, jego drużyna siódma rozpadła się. Kakashi z jedej strony się cieszył, że sprawy przyjęły taki obrót, bo według niego zupełnie nie nadawał się na nauczyciela. Z drugiej strony… Brakowało mu tych beztroskich chwil z Teamem Siódmym.
       – Kakashi, mam zadanie dla ciebie – z zamyślenia wyrwał go władczy głos Piątej Hokage. Wysoki mężczyzna przybrał odpowiednią postawę, aby nie wydało się, że znowu nie słucha poleceń. Już raz oberwał od Tsunade, i to w dodatku tak mocno, że tydzień musiał spędzić w szpitalu. A to wszystko przez to, że się zamyślił.
Kobieta sięgnęła po kartkę papieru.
        – Będziesz trenował tę młodą damę – rzekła.
Czyli dobrze przypuszczał. Jak zawsze intuicja go nie zawiodła. Zacisnął zęby ze złości, jaka go ogarnęła.
Tsunade jakby nie zauważyła tego, co się z nim dzieje, tylko dalej kontynuowała swój wywód.
        – Tak się składa, że Akira Shinobu jest córką pewnego biznesmena z Kraju Kwitnących Róż. Dziewczyna zbuntowała się ojcu i postanowiła opuścić swoje rodzinne strony po to, aby zostać shinobi. Niestety, nie zdążyła się nauczyć żadnych podstaw ninjutsu, genjutsu ani taijutsu. A ty przecież jesteś jednym z najlepszych shinobi Konoha – tu posłała mu twarde spojrzenie.
      – Rozumiem, że to ja mam ją we wszystko wprowadzić – odparł. Miał ochotę jak najszybciej stąd wyjść, pójść do domu i czytać książkę. Jednym słowem: nic nie robić, tak jak to bywa na urlopie.
     – Dokładnie – Tsunade pokiwała powoli głową. W tej samej chwili Akira, która do tej pory była odwrócona do Kakashi'ego plecami, teraz obróciła się do niego i uśmiechnęła.
Wtedy go poraziło.
Dziewczyna miała niezwykłe, zielono-szare oczy oraz zniewalający uśmiech. Kakashi poczuł, jak jego serce wykonuje koziołka. Gdyby był te osiem lat młodszy i nie był jej nauczycielem to może… Nie! Nawet wtedy.
      – To pan jest tym słynnym Kakashim Hatake? – zapytała, po czym podeszła do niego, wyciągając rękę. Hatake uścisnął drobną dłoń dziewczyny, czując, jak zaczynają mu się pocić palce. Cały czas się w nią wpatrywał. Była przy nim taka malutka. Momentalnie zapragnął ją przytulić i chronić. – Spodziewałam się kogoś znacznie starszego. Jakiegoś zgrzybiałego starucha, czy coś w tym rodzaju.
Tsunade mruknęła pod nosem coś, co do złudzenia przypominało: „Wiele się nie pomyliłaś”. Kakashi zjeżył się na słowa, które usłyszał.
– To ja się będę już zbierał, Tsunade – powiedział, wkładając ręce do kieszeni swoich granatowych spodni. – Idziesz, Shinobu, czy nie?
Zauważył, jak dziewczyna przewraca oczami, ale po chwili podreptała za nim, burcząc pod nosem.
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, blondynka uśmiechnęła się do swojej asystentki, Shizune.
       – Coś czuję, że Akira da mu nieźle popalić.

◊◊◊◊◊

– Nie bedę owijał w bawełnę – patrzył przed siebie, idąc w kierunku pola treningowego. – Nie chce mi się ciebie uczyć.
– Naprawdę? A to ci dopiero... – mruknęła Akira. Mężczyzna idący obok niej doskonale wyczuł sarkazm. Uśmiechnął się pod nosem. Ta dziewczyna nie ma pojęcia, do czego jestem zdolny.
– Niestety, ale to moja misja, więc... – zamilkł. Nie chciał marnować na nią swoich, i tak już nadszarpniętych, nerwów.
– To po co pan truje, że się panu nie chce? – zapytała, zrównując z nim krok. Kakashi miał bardzo długie nogi, przez co Akira nie mogła za nim nadążyć i bez przerwy zostawała w tyle.
Zatrzymał się i odwrócił w jej stronę.
– Słuchaj, mała – założył ramiona na piersi. Akira z zaskoczeniem odkryła, że pod granatową bluzą rysowały się twarde mięśnie. A miałam go za takie chucherko, przyszło jej do głowy. – Mógłbym cię zabić, używając tylko i wyłącznie jednego palca. Masz szczęście, bo tego nie zrobię. Nie chcę się później tłumaczyć, więc z łaski swojej uważaj na język. A teraz zamilcz i chodź.
Nic więcej już nie powiedziała. Zamiast tego zadarła wysoko głowę, aby spojrzeć mężczyźnie w oczy. Natychmiast pojęła, że ten cały Kakashi Hatake naprawdę mógł ją zabić. I to bez żadnego wysiłku. Wystarczyłoby, że wcisnąłby palce w jej tchawicę, a byłoby po niej.

◊◊◊◊◊

     Zatrzymali się dopiero przed trzema pieńkami na polu treningowym numer pięć. Akira wpatrywała się w Kakashi’ego, czekając na rozpoczęcie pierwszego treningu. Mężczyzna stał przy drzewie i czytał książkę, w ogóle się nią nie przejmując.
      – Sensei? – odezwała się z nieukrywaną drwiną w głosie. – Co mam robić?
Kakashi podniósł wzrok znad powieści i popatrzył na nią.
      – Jak to co? Trenuj.
     Szatynka zacisnęła pięści ze złości. Znała tego człowieka ledwie godzinę, a już zdążyła go znienawidzić. 
     – No dobrze, mam trenować. Ale co, jeśli można spytać? – nie wytrzyma, jak tak dalej pójdzie. Wybuchnie.
      – No nie wiem... Na początek może sto pompek. Później się zobaczy.
    Sto pompek?! Czy on do reszty zwariował? Akira wątpiła w to, czy zdoła wykonać dziesięć. Przecież ona była słaba jak nie wiem co! Czy nie powinien najpierw zacząć od treningu mającego na celu zwiększanie jej siły?
     Zacisnęła zęby ze złości, ale posłusznie oparła ręce na ziemi i wykonała pierwszą pompkę. 
     Myślała, że się udusi. Ramiona jej się zatrzęsły. Nie dam rady, do cholery! Ten człowiek jest nienormalny!
      Zrobiła kolejną pompkę. Po dwóch zaczerwieniła się jak burak. Czuła, że ręce za chwilę rozjadą się jej na boki i rąbnie klatką piersiową o twardą ziemię.
      – No dalej, Akira. Nie mam dla ciebie całego dnia, a w takim tempie zejdzie do wieczora – odezwał się Kakashi.
      Rany boskie, jaką ona miała ochotę go uderzyć! I to najlepiej tam, gdzie najbardziej zaboli. W myślach już nawet widziała to, jak się zwijał z bólu po tym, jak ta z całej siły walnęła go z kolanka w krocze. Aż jej się miło zrobiło na duszy. Wykonała kolejną pompkę. 
     Dziesięć minut później leżała na ziemi, dysząc ciężko ze zmęczenia. Nie miała siły, aby wstać, a co dopiero dalej ćwiczyć. Najchętniej to poszłaby do domu, wzięła prysznic i poszła spać.
       Usłyszała kroki. To Kakashi podszedł, aby znów się z niej ponabijać.
       – Tylko na tyle cię stać? Żałosne.
    Nie pomógł jej się podnieść. Akira sama wstała i otrzepała się z ziemi. Ramiona jej drżały.
       – Co teraz? – warknęła.
       Zerknął na nią.
       – Hmm... Podejdź tu.
       Przechyliła głowę, mrużąc oczy.
       – Podejdź no, nic ci nie zrobię.
     Nie była tego taka pewna, ale zrobiła to, co jej kazał. Podeszła do niego powoli. Zatrzymała się dopiero jakieś pół metra od niego.
       – Jest gorzej niż myślałem. W ogóle nie masz wyrobionej kondycji. Tsunade uprzedzała, że nie znasz podstaw, ale to... masakra. No nic.
Ustawił się w rozkroku, wyciągając ręce przed siebie.
– Uderz mnie. Najmocniej jak potrafisz.
Kiwnęła głową. Zwinęła dłoń w pięść i wymierzyła ją we wnętrze lewej dłoni Kakashi’ego. Włożyła w to prawie całą swoją siłę. Uderzyła. Rozległo się dość głośne plaśnięcie. Palce Akiry zaczęły boleć. A Kakashi nawet się nie zachwiał. W ogóle po nim nie było widać, że coś poczuł.
– Mocniej, Akira.
Wzięła kolejny zamach. Tym razem wydarła się, jakby to miało jej pomóc w jakiś sposób. Rąbnęła pięścią w rękę Kakashi’ego.
– Lepiej, o wiele lepiej.
Ćwiczyli tak do późnego popołudnia, a Shinobu robiła coraz większe postępy. Po uderzeniach pięścią, Kakashi kazał dziewczynie poćwiczyć kopnięcia, do tego celu używając jednego z pieńków stojących nieopodal.
      Mężczyzna od razu zauważył, że kopnięcia Akiry są o wiele potężniejsze od jej mizernych ciosów, chociaż je też można było polepszyć. Po prostu dziewczyna musiała bardzo ciężko trenować. Na razie nie była gotowa na poznanie podstawowych technik ninjutsu.
Kakashi spojrzał w słońce, które powoli znikało za górami. Tak, zdecydowanie pora wracać do domu.
– Akira, wracamy! – krzyknął, wstając. Nie usłyszał jednak odpowiedzi dziewczyny. Wyszedł więc zza lasu i podszedł do pieńków. Przy jednym z nich leżała nieprzytomna Akira. Dziewczyna była cała brudna, a ręce miała otarte niemalże do krwi. Od razu było widać, że się przetrenowała.
– Wiedziałem, że tak będzie – mruknął pod nosem, biorąc ją na barana. Najchetniej zostawiłby ją w tym miejscu, robiło się jednak coraz zimniej i ciemniej, a nie chciał mieć później problemów z powodu choroby dziewczyny.
Mężczyzna poprawił chwyt, a potem poszedł powolnym krokiem w stronę wyjścia z pola treningowego.

◊◊◊◊◊

Zanim dotarli do wioski, było już ciemno. Okoliczne latarnie dawały słabą poświatę. Pod ich żarówkami kręciło się mnóstwo świetlików.
Kakashi rozglądał się w poszukiwaniu domu, w którym mogłaby mieszkać Akira. Nie znalazł go. Nie bedę się włóczył nie wiadomo jak długo, przyszło mu do głowy.
Szturchnął dziewczynę ręką. Akira mruknęła tylko przez sen i odwróciła głowę w bok, tym samym nie chcąc mieć nic do czynienia z Hatake.
– Akira... – mruknął. – Obudź się. Muszę cię o coś spytać.
Ta w odpowiedzi machnęła dłonią, przy okazji uderzają szarowłosego w tył czaszki.
– Akira, dziewczyno... – ta jeszcze bardziej się zamachnęła, przy okazji wydzierając się. Kakashi zamarł. Mieszkańcy, którzy jeszcze nie zdołali wrócić do domu, patrzyli się na nich z nieukrywaną niechęcią. – Nie rób scen, błagam.
Na nowo próbował ją obudzić, ale skończyło się to tym, że Akira wylądowała tyłkiem na ziemi, a Kakashi masował się po brzuchu, w który dziewczyna go kopnęła.
Szatynka uderzając siedzeniem o podłoże, ocknęła się.
– Co ty, siwowłosy debilu, robisz, co?! – żachnęła się, łypiąc na niego wściekle. – Kto ci pozwolił upuszczać mnie na ziemię?! A przede wszystkim, kto pozwolił ci mnie podnosić? – podniosła się na nogi.
– Prosiłem byś nie robiła scen, prawda? Gdzie mieszkasz? – dodał, mrużąc czarne oko.
– Co?
Przewrócił oczami.
– Zamierzałem cię zabrać do domu, głupia – burknął. – Gdzie mieszkasz, Akira?
– Mam nadzieję, że nie pytasz o to, bo chcesz mnie zgwałcić. Taki mały domek z niebieskimi dachówkami.
Mężczyzna wskazał na budynek w oddali. Rzeczywiście miał niebieskie dachówki.
– Skąd wiedziałeś? – zapytała. Zamilkła, kiedy ujrzała jego wymowne spojrzenie. – No tak, mieszkasz w tej wiosce.
Zaczęła iść w kierunku docelowego miejsca. Nie patrzyła, czy Kakashi za nią idzie. Teraz, kiedy wiedziała, gdzie znajduje się jej dom, nie potrzebowała jego towarzystwa. Prawdę mówiąc, im mniej będzie miała z nim do czynienia, tym lepiej. Nie chciała oglądać jego wiecznie wyniosłej gęby. O nie.
Usłyszała tylko jedno:
– Jutro o tej samej porze przed budynkiem Hokage.
Ta tylko odmachała mu, nie przejmując się tym. Z tego co o nim wiedziała, i tak się pewnie spóźni. To było bardziej jak pewne.

◊◊◊◊◊

Wpatrywał się w szklankę z brązowym napojem o ostrym zapachu. Dawno nikt go tak nie wytrącił z równowagi jak ta dziewczyna. Przez to wszystko znów sięgnął po alkohol. Już od samego zapachu whysky robiło mu się niedobrze, ale musiał się jakoś znieczulić.
Zsunął maskę ze swojej twarzy i wziął łyk napoju. Zaczął kaszleć. Ile to lat minęło, kiedy ostatni raz miał w ustach alkohol? Pięć? A może sześć?
Odsunął od siebie szklankę.
– A ty znów nie w sosie, Kakashi – do jego uszu doleciał niski, seksowny głos. Hatake podniósł głowę, a nastrój, który był kiepski, teraz jeszcze bardziej się pogorszył – Samira.
Kobieta stojąca za barem miała długie, falujące czarne włosy oraz czerwone oczy, którymi teraz świdrowała Kakashi’ego. Ubrana była w czarną, krótką sukienkę z olbrzymim dekoltem. Uśmiechała się drwiąco, wycierając kufel po piwie.
– Dawno cię tu nie widziałam. Co się stało, że odwiedziłeś moje skromne progi? – pochyliła się nad blatem, przez co jej olbrzymie piersi znalazły się niebezpiecznie blisko Kakashi’ego. Hatake zatrzymał na nich wzrok, czując, jak jego policzki oblewa dorodny rumieniec. I pomyśleć, że dwa lata temu widział tę kobietę w swoim domu. Nagą.
– Nie powinno cię to obchodzić – burknął, biorąc kolejny łyk alkoholu.
Samira zamruczała z zadowolenia.
– Kobieta – powiedziała cicho, po czym delikatnie pogłaskała Kakashiego po policzku. – Żałuję, że się rozstaliśmy, Kakashi. Było nam przecież dobrze.
Odepchnął jej rękę. Nie znosił, jak go dotykała. Co prawda kiedyś mu to nie przeszkadzało, Samira znała naprawdę niezłe sztuczki, ale teraz... Nie.
– Która to już cię odrzuciła? Trzecia? – puściła do niego oko. – Wiesz przecież, że wciąż masz u mnie szansę. Jestem tylko ciekawa, kiedy to dostrzerzesz.
– Daj mi spokój, kobieto – warknął. Po moim trupie się z nią nie umówię. Nie ma mowy. – Jeszcze nie zrozumiałaś? Daj mi spokój. Jesteś zbyt nachalna.
Samira zaśmiała się w odpowiedzi.
– Uwielbiam twoje poczucie humoru, Kakashi. – machnęła ręką. – Ale skoro nie chcesz znaleźć pocieszenia w moich ramionach, to proponuję ci noc z jedną z moich dziewczyn. Po takim wieczorze na pewno się rozruszasz.
– Nie! Kurwa, Samira, nie chcę żadnej z twoich dziwek! Nigdy – podniósł głos, przez co w barze od razu zrobiło się cicho. Dopił swoją whisky jednym haustem, po czym odstawił z hukiem szklankę na blat.
Mężczyzna rzucił pieniądze i wyszedł z baru, nie oglądając się za siebie. Właśnie dlatego nienawidził tej kobiety. Co prawda seks z nią był nieziemski, ale... No właśnie. Samira leciała na niego tylko i wyłącznie ze względu na urodę i to, co miał w spodniach. Nic więcej.
Poczłapał powolnym krokiem w stronę swojego mieszkania. Szumiało mu lekko w głowie. Szarowłosy od razu stwierdził, że zbyt szybko wypił tę cholerną whysky. Ba! W ogóle nie powinien pić.
Znalazł klucze od domu i otworzył drzwi. Od razu powlókł się do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic, a potem, na nic nie zwracając uwagi, poszedł spać. Jutro czekał go kolejny ciężki dzień w towarzystwie Akiry.
  

Poprawiając ten rozdział, wyglądałam zupełnie tak, jak Kakashi na tym obrazku. Od literówek i ustawiania akapitów aż oczy mnie bolą. A blogger zrobił, jak chciał i akapity się rozjechały T.T. Jak zawsze. A kod na nie niech się idzie gwizdać, skoro nie działa. Poradzę sobie bez ciebie, durny HTML'rze! Anne zawsze coś wykombinuje (niekoniecznie mądrego).
To dopiero początek nowej historii. Poprzedni pomysł nie wypalił, poszedł się gwizdać tak jak ten kod, a niech to. Myślę jednak, że teraz będzie lepiej, bo mam wenę na to opowiadanie jak nie wiem.
Podsumowując, razem z Kakashim muszę iść do okulisty, bo nasze biedne oczy cierpią.

12 komentarzy:

  1. Przy tych pompkach uśmiałam się jak głupia wyobrażając sobie siebie samą :D. Jej ciosy nie są tak mocne jak kopy - ciekawe co się szykuje oraz co będzie jej mocną stroną :3.
    Masz rację - najlepsza akcja jest pod koniec z Samirą, której najwidoczniej bardzo podoba się Hatake. Coś między nimi będzie, by Akira mogła stać się zazdrosna? Byłoby słodko :3
    Pozdrawiam i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ledwie bym zdołała zrobić dwie pompki. Taa, specjalna zdolność Akiry - niszczycielskie kopniaki! A tak serio, to nie, nie kopniaki, coś innego, ale jeszcze nie wiem co. Naprawdę lubię ten fragment w barze :3 Nie wiem dlaczego, ale Samira wydaje mi się taka ludzka z tym swoim charakterkiem. Chingyu, ona leci tylko na jego przystojną twarz i jego wyposażenie, nic więcej. W ogóle nie interesuje ją to, jaki Kakashi jest naprawdę. Tego ostatniego ci nie zdradzę, chociaż w dobrym kierunku idziesz ;)
      Trzeba poczekać trochę na next :*

      Usuń
  2. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :) http://magic-hell-and-me.blogspot.com/2016/01/liebster-blog-award-3.html

    OdpowiedzUsuń
  3. O raju, przeczytałam rozdział na szybciutko, bo zachęcił mnie sam Kakasz, a potem dotarłam do twojego opisu i stwierdziłam, że muszę skomciać! Biochem niczym ja, ta sama miłość do Naruto i Blicza, jednakowa nienawiść do marcepanu <3 a po opisie reakcji na zimno zaśmiałam się na głos, serio, tylko ja jeszcze co chwila to powtarzam, dygotając jak głupia, ech.
    NO, poza tym, jak mówię, ubóstwiam tego typa, więc jestem ciekawa, co tam dla niego zgotowałaś. Choć kiedy czytam o Akirze, to najpierw mam przed oczami pięknego huksy'iego, zanim wyobrażę sobie tą twoją szatynkę, WYBACZ XD prawdopodobnie spotkałam jakiegoś psiaka o takim imieniu, to w sumie staje się dość popularne, żeby je nazywać po japońsku (ok, sama chcę, już nawet mam jedno i nie mogę się go pozbyć z głowy).
    Ale rany, bicie Hatake


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Kakashi chyba wszystkich zachęca :) Nie wyobrażam sobie, jak można go nie kochać ;) Niby jest ze mnie biochem, ale nie lubię chemii, marcepan to nie słodycz, to stworzył Lucyfer razem z Asmodeuszem do spółki! Kocham Cię, dziewczyno, nawet nie wiesz, jak poprawił mi humor Twój komentarz! Jutro sprawdzian z chemii, więc wiesz, nastrój poleciał na Księżyc.
      Ja też ubóstwiam Kakasza, to mój husband, ale cii, nikt nic nie wie... Jeśli chodzi o akirę, to przed oczami staje mi taki mały, wredny york, co tylko kłapie paszczęką, ujadając jak nienormalny. Wybaczam, wybaczam, a zresztą nie mam czego ;)

      Usuń
  4. Ale rany, bicie Hatake to prawie już romans! Zaintrygowała mnie też ostatnia scena, osoba tej całej Samiry i jej intrygi, no i obecność samej kochanej Tsunade!
    No to ja czekam, cierpliwie i spokojnie iiii życzę dużo wenki! :->

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *husky'iego, co ja :-/ no i oczywiście musiało się uciąć przy dodawaniu, kocham to mocno *_______* wybacz więc za to niechlujstwo, choć nie z mojej winy.

      Usuń
    2. Oj tak, romans będzie. On jej się podoba, ja Ci to mówię. Anne wyrocznią :3 Samira jeszcze nieraz pokaże pazurki, oj tak ;) Tsunade jak zawsze - musi być.
      Co do psa, sama kiedyś miałam husky, ale musiałam oddać go kuzynce, ponieważ u mnie nie miał odpowiednich warunków do życia (uroki mieszkania w bloku).
      Zawsze ucina, dodaje podwójnie komentarze, albo rozwala akapity - to je blogspot, tego nie ogarniesz, niestety.
      Wybaczam niechlujstwo, bo doskonale wiem, że to nie jest Twoja czy moja wina, po prostu Blogger świruje, kiedy nie potrzeba.
      Myślę, że z rozdziałem do przyszłej soboty się wyrobię. Tak myślę, ale nie jestem pewna, więc żadnych terminów nie składam.
      Pozdrawiam,
      Anne Lee :3

      Usuń
    3. Och, ja poprawiaczka nastroju <3 okrutnie mi miło! Ale z oddawaniem psiaka serce mi się łamie,ale to pewnie była jakaś konieczność, ech. Ja tylko czekam, aby stworzyć warunki na zwierza. :-(

      Usuń
    4. Och, ja poprawiaczka nastroju <3 okrutnie mi miło! Ale z oddawaniem psiaka serce mi się łamie,ale to pewnie była jakaś konieczność, ech. Ja tylko czekam, aby stworzyć warunki na zwierza. :-(

      Usuń
    5. Hahaha :D Tak, miło ci. A komu by nie było miło. Ja też nie chciałam oddawać Spike'a, ale musiałam :(. Ja czekam, aż w końcu kota dostanę drugiego, bo muszę mieć zwierzaka, całe życie się z nimi wychowywałam, więc to tak dziwnie bez niego.

      Usuń

© Kordelia | WS | X | X | X | X | X.