Pik. Pik. Pik.
Denerwował ją ten odgłos. Dźwięk przypominał piszczenie jakiegoś urządzenia. Akira chciała go wyłączyć, ale nie mogła. Coś ją blokowało. Kiedy chciała chwycić urządzenie i je roztrzaskać, jakaś dziwna siła ją odciągała. To wyglądało tak, jakby czyjeś ręce chciały zabrać stąd dziewczynę. Akira próbowała się im wyrwać, bo instynktownie czuła, że te ręce należą do samej Śmierci. A szatynka nie chciała umierać; bynajmniej nie teraz, nie w wieku osiemnastu lat. Miała przecież tyle rzeczy do zrobienia. Jak chociażby wyjście za mąż, założenie rodziny, czy... wyznanie miłości jedynemu mężczyźnie, którego mogłaby pokochać...
— Pozwól mi... — Usłyszała chrapliwy, męski głos, przepełniony czymś złym i obrzydliwym. — Pozwól mi... Oboje wiemy, że ci się to nie uda. Nie pokonasz mnie. Nie pokonasz Śmierci... Nie, kiedy ta wyciąga do ciebie ręce...